Balkonic.com

Main => Versatile Israel => Topic started by: dana on December 28, 2016, 09:11:17 PM

Title: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 09:11:17 PM
znalazlam prawie wszystkie moje listy pisane od roku 2009 do hussajna o... 44 prezydenta usa i najgorszego, jakiego ja pamietam... najgorszego dla usa, dla israela i dla calego swiata... przejrzalam je... kawalek historii...



mr. president???

27.06.09, 10:57


tlumia powoli to powstanie iranskie....
achmadzikcustam znalazl nawet czas dla pana, mr. president... on zada od pana przeprosin, ze sie pan tak wtracil strasznie w sprawy jego kraju.... i ze panska cia zabila nede....

widze, ze troche pan sie zdenerwowal.... otrzezwilo pana, czy jeszcze nie???

President Barack Obama's criticism of Iran has escalated into an unusually personal war of words. To Iranian President Mahmoud Ahmadinejad's demand he apologize for meddling, Obama shot back that the regime should "think carefully" about answers owed to protesters it has arrested, bludgeoned and
killed.
www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3737606,00.html

ja naprawde nie zadam, nawet nie prosze i jeszcze mniej oczekuje jakichkolwiek przeproszen pana za ciagle mieszanie sie w sprawy mojego kraju.... ale byloby to ladnie z pana strony, mr. president, zeby pan po prostu przestal.... u nas, jak pan wie, nawet arabski czlonek knesset moze bezkarnie protestowac przeciwko rzadowi kraju, w ktorego parlamencie siedzi i z ktorego publicznej kasy dostaje duzo, duzo lepsza miesieczna zaplate, niz przecietny israelczyk, nie mowie juz o gazanczyku czy westbankowcu, ktorzy maja duzo, duzo mniej, niz przecietny israelczyk... tak ze, mr. president.... jak juz pan musi koniecznie, koniecznie sie wtracic i cos pana pcha w naszym kierunku, to moze pan tak, lagodnie mowiac, wrzasnie troche na hamas i reszte tego zaklamanego swiata, w sprawie gilada??? bo mam takie uczucie, ze pan zaklamany jak i reszta....
wyobraz pan sobie, mr. president, ze to jedna z panskich corek siedzi od 3 lat u hamasnikow, i ze nie moze pan z nia polatac troche po ogrodku whitehousowskim z wiencem kwiatow na szyji....



mr. president???

03.07.09, 16:22


how are you today???

california bankrutuje??? zamiast placic rachunki rozdaja iou na ponad 50 milionow dolarow??? a moze na wiecej???

pan wie, mr. president, ze ja wyrastalam w komunistycznym kraju??? gdzie wolnosc slowa i prasy byla tylko na papierku? gdzie kazdy marzyl o wolnosci slowa i prasy, jaka panowala w panskim mocarstwie?

i zobacz pan, jak sie kolo kreci.... w polsce komunizm upadl (przynajmniej na papierze), a panskim mocarstwie zaczyna pan kontrolowac prase.... najpierw pan sprawdza pytania, czy w porzadku, co? niewyraznie bylo panu z odpowiedziami live na pytania live... a teraz jakas pani starsza, ale za to niezla dziennikarka postawila w kat panskiego rzecznika, ktory po prostu nie wiedzial, co odpowiedziec.... jeszcze mu palecem wytykala.... nu, co bedzie???

nu, ja panu nic nie wytkne... nie palcem, nie olowkiem i nie niczym.. ja tylko, mr. president, mam takie pytanko: korea sie stawia, nie? tu cos mruknie o rakiecie na hawaje.... tam posle stateczek jakis, podobno naladowany bronia i moze nawet jadrowa... znowu jakiegos dnia pokazuje panu, ze ma pana w tej koreanskiej najjasniejszej i robi znow proby atomowe... wiec ja, mr. president... nu, wie pan, zwykla czulentowa z jeruszalajma.... ja sie pana pytam: co dalej??? bo tymczasem to pan dalej "daje szanse" korei na przyjacielskie rozmowy.... wie pan, ja to nie mysle, ze korea naprawde wyrzuci jakas rakiete na hawaje, albo na washington, albo na camp david, naprzyklad... ale jak dlugo bedzie pan wyciagal reke? a jesli ten szalenie koreanski jednak wystrzeli? poczeka pan, z wyciagnieta reke ofkors, 8 lat? nie? 8 dni? tez nie?
hm.....



mr. president???

07.07.09, 14:01


slucham i slucham i czytam i czytam i..... cusik nie tak, prawda?

przeczytalam rano, ze mimo zapewnien tzw. uspakajajacych, panskiej administracji, to korea jednak wystrzelila long range rakietki i to nawet z sukcesem... a pan, mr. president, macha lekcewazaco reka? ja na pana miejscu, to bym przestala machac....

a teraz ogladalam sobie panskie przemowienie live w jakiejs tam szkole ekonomicznej w rosji.... mowi pan, ze oprocz do iranu i innych krajow muzulmanskich, wyciaga pan rowniez reke do rosji??
ja nie mam nic przeciwko rosji... narod fajny.... piekne piosenki... super literatura.... takich pieknych strojow narodowych to pan w usa jeszcze dlugo nie zobaczy, jesli wogole... tylko wie pan.... mam wrazenie, ze pan wyciagnal nie tylko reke, ale od razu obie i jeszcze noge jedna podniosl.... bo pan wie... ten pan p. i ten pan m. to raczej..... nu, mowiac lagodnie, podsmiechuja sie za pana plecami, takie wrazenie odnioslam... a pan wogole wie, mr. president, ze oni wszyscy tam angielski znaja nie gorzej od pana, ale tak z uprzejmosci gadaja z panem przez tlumacza??? to taki specyficzny uklon w pana strone.... pan jest pewien, ze oni zmniejsza swoj arsenal nuklearny???
a czy pan wspomnial, ze pomagaja iranowi w tej bombie, co to achmadzikcustam obiecuje przy jej pomocy wymazac nas, zydow, z mapy swiata? wspomnial pan? nie??? a moze mruknal pan cos? tez nie??? a moze szepnal pan putinowi na uszko??? tez nie???

dzisiaj tez slyszalam, ze jak pan dalej bedzie tak zarzadzal swoim krajem, to zanim nas achmadzikcustam wykresli z mapy swiata, to pan wykresli ekonomie usa z tego swiata...

nasz barak, nie pan... nie hussajn tylko ehud... on sie spotkal z panskim mitchellem.... niby jestesmy wielkie przyjaciele, ale znow nic nie wyszlo, nie? pan. mr. president, meddle w naszych sprawach nieprzecietnie, ze sie tak wyraze cicho po francusku....
a wypowiedz takiego zyda amerykanskiego, burt'a prelutsky'ego to pan czytal? tez nie? to moze ja panu podrzuce, bo przeciez mnie pan czyta napewno.....

"On a more serious front, I sincerely hope that when the president goes in for his annual check-up, the doctors at Bethesda will do a brain scan. Surely something must be terribly wrong with a man who seems to be far more concerned with a Jew building a house in Israel than with Muslims building a nuclear bomb in Iran."
pan to wszystko tez slyszy i czyta??? moze pan troche przyhamuje??? wezmie troche glebokiego oddechu? jakis krotki urlopik z michelle? z dala od polityki i dzieci?
gaza ma piekna plaze....



mr. president???

17.07.09, 16:41


how are you today???
zmeczony??? nu, nie dziwie sie... slyszalam, ze ma pan odwiedzic cusik okolo 133 panstw tego naszego, staczajacego sie w przepasc przy panskiej nieustajacej pomocy, swiata.... 133 panstwa.... i to z michelle i dziecmi.... ja rozumiem, ze podroze ksztalca.... ale przy dzisiejszych panskich klopotach finansowych??? to jest odpowiedzialne???
ale to tak z boku, bo pan wie.... mnie to interesuje relation pana ze mna.... powiedz mnie pan.... co to za 20 milionow, ktore pan przeznaczyl dla uchodzcow z gazy??? sa wogole jacys? bo tymczasem jak wiem, to nobody in and nobody out.... mowi pan, ze to na czas, kiedy skonczy sie blokada? mr. president.... tam jest poltora miliona chetnych do statusu uchodzcow.... 20 milionow panu wystarczy??? haniye lubi zyc na wysokiej stopie.... a wogole to sie pan sprawdzil, czy panscy obywatele ida na taka historie? bo glosno to o tym nie bylo... a ja, wie pan... na emeryturze... mam czas grzebac w internecie i wlasnie znalazlam ten dokumencik:

".... it is important to the national interest to furnish assistance under the Act in an amount not to exceed $20.3 million from the United States Emergency Refugee and Migration Assistance Fund for the purpose of meeting unexpected and urgent refugee and migration needs, including by contributions to international, governmental, and nongovernmental organizations and payment of administrative expenses of Bureau of Population, Refugees, and Migration of the Department of State, related to humanitarian needs of Palestinian refugees and conflict victims in Gaza."

http://www.thefederalregister.com/d.p/2009-02-04-E9-2488 

mowi pan, ze te 20 milionow to "important to the national interest"? pan jest pewien??? national interesow amerykanskich, czy "palestynskich"??

ale ciesze sie, ze madame clinton troche ton zmienia i juz teraz mowi tylko, ze prowadzi sie rozmowy w sprawie budowania na zdobytych terenach.... jak pan mysli... ten lokiec to byla kara boska i teraz zrozumiala lepiej??? ale ona tez troche przeciwko panu..... nie ma letko, co?

pytalam sie pana wczesniej, mr. president, co pan zrobi w sprawie porwanego amerykanskiego zolnierza.... rozumiem, ze nie mial pan czasu mi natychmiast odpowiedziec, ale widze, ze jednak pan cos robi... taka akcja w celu uratowania jednego zolnierza??? i nic, tylko panscy zolnierze zabijaja tam cywili... en masse, jak to mowi panski nowy przyjaciel nicolas..... nie cywile??? rozne takie terrorysty pan mowi??? a skad pan wie? przeciez nie maja mundurow... dokladnie tak samo jak hamasnikofatahowcy.... tez nie maja.... jak pan odroznia talibanskich sqrwieli od cywili, a nie umie pan odroznic hamasowych sqrwieli od cywili w gazie?
mowi pan, ze co wolno panu, to nie wolno nam??? hm.... takie zachowanie ma jakas nazwe, mr. president, nie? zapomnialam w tej chwili, ale pan napewno wie.....

ja rozumiem, ze pan wyciaga reke do islamu.... ostatecznie jest pan synem.... wnukiem.... nu, pan i ja wiemy..... z drugiej strony to pan oglasza w kazdy podstawiony panu mikrofon, a jest ich duuuuuzo, ze pan bedzie bronil usa i obywateli amerykanskich przed terrorem.... nu, git... moze pan umie lepiej, niz panscy poprzednicy i moze sie to udac, chociaz pozwoli pan, ze jedna taka czulentowa z jerozolimy watpi w to bardzo.... tylko mr. president.... co to ma znaczyc w tej panskiej obronie przeciwko terrorowi:

A group committed to establishing an 'international Islamic empire and reportedly linked to Al Qaeda' is stepping up its Western recruitment efforts by holding its first official conference in the U.S.

http://www.foxnews.com/story/0,2933,533525,00.html 

mr. president.... ja naprawde z calym szacunkiem do pana.... ostatecznie nie jest pan kims tam skads tam, tylko jakby nie bylo, mezem, ojcem dzieci i jeszcze na dodatek prezydentem usa..... ale czy pan, mr. president, nie zawija sie w jakies dziwne rzeczy??? tu pan walczy przeciwko al qaeda, a z drugiej strony pozwala pan na takie konferencje we wlasnym kraju???

to nie ja mowie, mr. president..... to jest napis na koszulkach noszonych przez panskich obywateli.....

somewhere in kenya or indonesia a village is missing its idiot...

moze jednak pan przyhamuje troszkie???



mr. president???

19.07.09, 20:40

dlaczego sie pan mnie nie slucha, co???
tlumaczylam... wyjasnialam... prosilam pana przyhamowc ciutko i co? pan mysli, ze jak pan troche mlodszy i nie czulentowy, to juz pan zjadl wszystkie rozumy? mr. president... pan jest bardzo przystojny, ale mimo wszystko, pan jest piszerke.... pan wie co to slowo znaczy? nie? to ja panu powiem..... piszerke to ktos mlody i glupi....

pan mnie dzisiaj zdenerwowal, hussajn o..... pan przekroczyl wszelkie granice... pan sie wmieszal juz nie tylko w settlements, ale i w jerozolime.... a pan wie.... jerozolima nalezala do zydow, nalezy do zydow i bedzie nalezec do zydow... ja moge z panem gadac o czym pan chce... o osiedlach w west bank... o golanie... o drzewkach oliwnych.... o czulencie tez.... ale o jerozolimie nie ma gadania... nawet nie na 5 minut....

dzisiaj to jest hotel... to sie panu nie podoba i tu pan zakazuje... pan wie, co pan mowi? jakie zakazywanie? a kto pan jest? pan jest prezydentem usa, nie israela... to pan wie? bo czasem mam wrazenie, ze ta wladza to uderzyla panu niezle do glowy... pan mysli, ze pan tez jest prezydentem israela? nu, nie jest pan...

ja dzisiaj widziala dokladnie mape jerozolimy i gdzie my co budujemy..... ten hotel to pestka, hussajn o..... har homa... abu dis.... jabel mukkaber... my budujemy tam wszedzie i to od lat... a wie pan dlaczego??? bo to nasze.... bo my mozemy budowac w jerozolimie, gdzie sie nam zechce....
wie pan, ile domow pobudowali arabowie w zydowskich dzielnicach? nie wie pan? niech pan sprawdzi... ale jestem pewna, ze pan nie bedzie protestowac, ze arabowie nam wlaza w nasze dzielnice...

strasznie zadowolona bylam dzisiaj z mojego premiera.... w koncu powiedzial, co mysli... przekroczyl pan czerwona granice, mr. president... ja rozumiem, ze bibi powiedzial to panu juz dawno... ze o jerozolimie nie bedzie zadnych dyskusji... ze to stolica mojego mocarstwa i nie jest do podzielenia... pan wie, ze to my mowimy od 40 lat? od chwili, kiedy uwolnilismy jerozolime od jordanskiej okupacji? nu i po co bylo panu potrzebne takie zdanie mojego premiera? ""What does [US President Barack Obama] think to himself? That after I built 20,000 homes in Jerusalem during my last term I'm going to stop the building of 20 more?"

i wie pan co? pan jednak jest glupi, mr. president....  po co ten wrzaski o zakazywaniu 2 razy w tygodniu? nie wie pan, co to ciche rozmowy dyplomatyczne? nie nauczyl sie pan jeszcze tego po 6 miesiacach prezydentury? nie widzi pan, ze powoli kazdy zaczyna pana lekcewazyc? a pan, to usa?

hussajn o...... ostatnim razem prosilam pana uprzejmie odpieprzyc sie od mojego kraju... teraz nie jestem juz taka uprzejma, bo mnie pan wkurzyl... wiec jasno, prosto i dobitnie: odwal sie pan od israela... jasne? git....



mr. president???

25.07.09, 16:17


my heart goes out to you.....
zly tydzien znow pan mial..... zazenowanie goni kleske, kleska goni zazenowanie.....
najpierw jakis arab, mimo ze pan nic tylko reke wyciaga (nie boli pana ta ciagle wiszaca w powietrzu reka, ktorej nikt nie podtrzymuje?), robi dokladna analize panskiej wyciagnietej reki....
czytal pan??? nieeeee??? nu, to panu ulatwie....

Thus he (author means you, mr. president) of all American leaders should know that the sort of idealistic, "feel-good" talk of mutual respect (i.e., appeasement), such as he often gives, while moving to his constituency, will have little effect on the people of the Islamic world — except, perhaps, to breed more contempt for the American "paper tiger," Osama bin Laden's appellation for the U.S. during Clinton's era. So why does Obama do it?
Indeed, why does he do so more than other Western leaders (whose naivety is somewhat justified in that they do not have the insights afforded by his background)?

Al-Qaeda, for instance, which is well acquainted with both the Western and Islamic worldviews, has made it a point to speak a "language" that Westerners understand (mutual respect, justice, tolerance, etc.) and another that Muslims understand (jihad, honor, conquest) — both diametrically opposed. The purpose, of course, is to buy the Islamic world time to grow stronger and receive concessions, while lulling the West into thinking that all conflict will end with just a bit more respect and appeasement for Muslims — concepts alien to the Islamic worldview, where respect and appeasement are articulated solely through an Islamic paradigm, i.e., non-Muslims (infidels) get neither.

Obama achieves the same end by doing the opposite: he speaks to Muslims in a language which only Westerners appreciate but which the majority of Muslims scoff at. In both cases — whether the fine platitudes come from Osama or Obama — only Americans are being deceived into thinking peace is a matter of "winning hearts and minds."
http://www.meforum.org/2408/obama-approach-to-muslim-world

w tym tygodniu tez nie poszlo panu z health revolution, co? coraz wiecej pytan... deadline poszla w chalercie.... moze wogole nic z tego nie bedzie... bezrobocie tez rosnie.... nu i doszedl panu ten harvardzki profesor... wpadl pan po szyje, mr. president.... najpierw "stupidly", a potem starajac sie wytlumaczyc niewytlumaczalne, jeszcze bardziej stupidly.... mr. president.... bylam zazenowana....

a na koniec moje mocarstwo... strasznie stupidly, mr. president... najpierw meddling.... potem zadania... potem rozkazy... jakies takie slowa dziwne, jak musi, natychmiast, zamrozic, zastopowac, zrobic, wykonac, dostosowac sie... a tu dzisiaj czytam, ze pan nagle back off???

Obama backs off Mid East peace plan and confrontation with Israel

(obama) has backed away from formulating a new Middle East plan which he was widely reported as preparing to unveil at the end of July and shied away from a showdown with Israel on such touchy issues as settlement expansion.

The White House now appreciates that the peace process with the Palestinians is going nowhere any time soon. A high-ranking US official told our sources that this track will remain in deadlock for as long as Arab rulers like Saudi King Abdullah reject any gestures towards Israel in return for concessions and the Fatah-Hamas feud continues to keep the West Bank Gaza Strip apart under separate administrations.

pan jednak czyta moje listy, mr. president??? bo tu widze dalej:

President Obama has accordingly decided "to avoid a situation where he gets nothing from Arab leaders and is at odds with the Jews."
http://www.debka.com/headline.php?hid=6196

nu, jak pan czyta, to ja jeszcze panu cos szepne, mr. president....
pan sam wie, ze ma pan pusta kieszen.... zadluzony pan jest po szyje.... koszty tej health rewolucji ida juz w biliony.... to pan teraz posyla do autonomii 200 milionow dolarow??? pan naprawde nie widzi, jak abbas pana buja??? co on gada o blokadzie gazy??? blokada gazy przeszkada mu w west bank? on oplaca hamasowskich 'urzednikow'?? tam sa jacys wogole? przeciez on w gazie nie ma nic do powiedzenia... tam haniye jest obercadykiem... pan daje forse hamasowi, mr. president.... 606 milionow dolarow w tym roku to tylko 'support'?? pan wie, co mozna z takimi pieniedzmi zrobic??? ile par bucikow kupic, po 20 tysiecy dolarow para??? i jeszcze nasz mahmud ma pretensje, ze czesc tych, ktorzy obiecali tez pieniadze, nie przekazali ich... 606 milionow dolarow.... ja cie mowie, mr. president.... zebys pan byl mi zdrow.... mr. president.... niech no panska administracja sprawdzi prywatne konta abbasa, haniye i calej reszty wierchuszki fatahowsko-hamsowskiej, co? sie pan zdziwi...

a ten najnowszy dowcip o panu, to pan slyszal??? tez nie??? nu, ja pana przyjaciolka... ja to panu przekaze.... nie wiem, jak pan.... ale ja sie smialam...

A man died and went to heaven. As he stood in front of St. Peter at the Pearly Gates, he saw a huge wall of clocks behind him.

He asked, 'What are all those clocks?'

St. Peter answered, 'Those are Lie-Clocks. Everyone on Earth has a Lie-Clock. Every time you lie the hands on your clock will move.'

'Oh,' said the man, 'whose clock is that?'
'That's Mother Teresa's. The hands have never moved, indicating that she never told a lie.'

'Incredible,' said the man. 'And whose clock is that one?'
St. Peter responded, 'That's Abraham Lincoln's clock. The hands have moved twice, telling us that Abe told only two lies in his entire life.'

'Where's President OBamas clock?' asked the man.
Obamas clock is in Jesus' office. He's using it as a ceiling fan.


see you next week, mr. president....

Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 09:43:51 PM
mr. president???

11.09.09, 16:51


how are you today??? after big speech wczoraj? lepiej?
dawno do pana nie pisalam, mr. president.... ale wczoraj znow pan dlugo gadal i nic nie powiedzial.... niedobrze chyba wyglada u pana w tej chwili.... jesli tak dalej pojdzie, to drugiej tury nie bedzie, mr. president.... ledwo sie pan urzadzil w nowym mieszkaniu, a tu sie bedzie trza wyprowadzac.... duzo roboty takie przeprowadzki, nie?

w afganistanie tez tragicznie wyglada.... akcja po akcji, sukces po sukcesie, a tu sie okazuje, ze zadne sukcesy, raczej zabity po zabitym, strategia po strategii i co? i gur niszt....

nu, ale to nie moje klopoty.... to pana.... mnie to interesuje cos innego tak naprawde....
pan wie, mr. president, ze my juz w miesiacu wrzesniu? za tydzien swietujemy nowy rok... za dwa tygodnie yom kippur... a za 3 tygodnie succot.... pan slyszal? nie nie.... niech pan nie wpada w panike, ze pan nie zaplanowal spicza i zaproszenia i kolacji uroczystej w bialym domu, bo nie o to chodzi.... chodzi o to, ze to wrzesien i jak skonczymy swietowac, a pan wie.... w czasie swiat to my, zydzi, zajeci jestesmy jedzeniem, gotowaniem, jedzeniem, gotowaniem i paru zydow tez jeszcze do synagog chodzi i tam spedza czas na modlitwach... czyli jestesmy bardzo, wyjatkowo zajeci i nie ma czasu na prezydentow innych, niz naszych wlasnych.... a jak sie swieta skoncza, to juz bedzie pazdziernik... tak ze ja chcialam wiedziec, co bedzie jeszcze we wrzesniu przed swietami....

bo pan slyszal co nasz bibi zrobil w ostatnim tygodniu? panskie doradce pana poinformowaly? czy znow woleli zmilczec? bo u nas to bylo prawie jak ta rakieta dzisiejsza z libanu... o tym pan slyszal, czy tez nie? nu, jak nie, to wlasnie hizballaki, co pan tak do nich rowniez powiedzial w kairze salaam alejkum, zrobili nam szabes i strzelili w okolice naharii... troche zydow tam mieszka pan wie? aaaaa, to pan wie.... git... to juz cos....

wiec bibi sobie zrobil pare godzin w moskwie chyba (ladne miasto? bo pan tam tez byl....), tylko ciagle nie wiemy o czym i z kim gadal... pan wie? pan wogole wiedzial, ze bibi tam pojedzie? nie? napewno? bo normalnie, to my uzgadniamy z administracja usa, co my robimy... i to dokladnie.... to pan nie wiedzial? bo pan nawet slowkiem nie pisnal na ten temat... a moze pan wiedzial i wolal nic nie zdradzac? byloby fajnie, ale jakos nie wierze, ze pan tak po naszej stronie... a jak panu nie powiedzial, to troche glupio to wyglada, nie?

ja panu kiedys mowila, mr. president, ze kazdy jezyk ma swoje slowko, ktore w zadnym innym jezyku nie oddaje naprawde tak dobrze znaczenia tego slowka? pan nie lapie? nu, naprzyklad po francusku slowko amour..... nie ma innego jezyka, ktory by mial slowko milosc tak ladne i tak dokladnie oddajace to znaczenie, jak francuski.... albo niemieckie slowko scheisse.... nawet shit nie jest tak dobre, jak scheisse.... a polskie slowko kurwa? niech pan powie kurwa po angielsku, francusku, niemiecku, wlosku.... nu? to samo? po polsku to to slowo ma tyle znaczen.... zalezy od kontekstu, od tonu, od zdania, od osoby do ktorej sie mowi... polskie kurwa to po prostu mecyja.... nu, my tez mamy takie slowko: lecafcef.... znaczy sie gwizdac na kogos, lekcewazyc go.... ty farsztejst, mr. president? mnie, czulentowej z jeruszalajma wyglada, ze caly swiat w tej chwili mecafcef na pana... caly swiat i bibi chyba tez.... nawet jak oficjalnie to on do pana, jak i ja: dear mr. president.... ale tu buduje, chociaz pan nie pozwala.... tam jezdzi i nic panu nie mowi... mecafcef jak ta lala.....

nu, to jak juz pan to wie, to wracam do wrzesnia.... pan pamieta, co pan powiedzial swojemu, ostatnio najlepszemu przyjacielowi? pan wyciagnal do niego reke.... pan chcial rozmawiac.... pan chcial otworzyc nowa karte w stosunkach usa-iran.... pan wierzyl i pan zapewnial... pan nawet dla podkreslenia panskiej przyjazni, pokazal krwawiacemu narodowi iranskiemu panskie szerokie plecy... pan zrobil wlasnie ten nasz cifcuf, czyli gwizdnal na prawa czlowieka w iranie... ale pan tez obiecal swiatu i nam tez, ze pan daje iranowi czas do wrzesnia wlasnie... coby sie zmitygowal, iran i
achmadzikcustam ofkors, zeby zrobil co swiat mu kaze, bo..... nu, bo co? co pan teraz zrobi? bo iran tez cifcef i nic sie nie zmitygowal.... to co teraz? pan da iranowi przedluzenie? pan poczeka? do kiedy?
bo pan wie..... sytuacja zaczyna byc brenzlig... pan nie wie co to? nu, to tez takie fajne slowko.... niemieckie ta raza.... znaczy tyle, co pali sie.... smierdzace cos po pozarze... pan czuje, ze smierdzi spalenizna??? nie??? nu, to niech pan poniucha (to tez fajne slowko... rosyjskie....)....
bo tu w moim mocarstwie, to czuje sie to na kazdym kroku....
pan lepiej sprawdzi, git, mr. president?


mr. president???

13.09.09, 11:32

ja tylko panu tutaj podsuwam cos, co napisal inny zyd z jeruszalajma... pan poczyta moze? jest po angielsku, coby pan mogl sam, bez administracji.... wszystko co tam napisane, to wlasnie tak jest...
pan moze poprosi o kawkies, usiadzie w kaciku i pomysli? nie trzeba dlugo.... pol godziny wystarczy....

President Barack Hussein Obama has threatened dire consequences if Israel refuses his demands to prevent Jews from building in Judea, Samaria and Jerusalem.

This unprecedented challenge to Israel's sovereignty and strategic needs must be met firmly. At stake are not only simple human needs, but the integrity of the State of Israel and a 60-year old alliance.

Israel is an American ally, not an enemy; a partner in the struggle against terrorism, not a perpetrator. Did Obama forget? Is he confused, or didn't he ever know?

Whose side is he on?


www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3775557,00.html


mr. president???

20.09.09, 20:52

ja rozumiem, ze pan sie zorientowal, ze dzisiaj skonczyla sie czesc pierwsza naszych swiat i za 7 dni dokladnie rozpoczyna sie druga czesc, czyli yom kippur.... panu powiedzieli co to yom kippur? tak? nie? nu, yom kippur to sadny dzien u zydow... kajamy sie za wszystkie nasze grzechy i grzeszki popelnione w poprzednim roku... to dlatego pan tak szybko zadzwonil tu i tam? zeby miec potem czas na kajanie sie? pan mnie powie, mr. president, co pan sobie wymyslil teraz? to co zrozumialam, to ze pan zrobil telefonik do bibi i zaprosil go na wtorek na kawe, a potem telefonik do mahmouda a, tez z podobnym zaproszeniem... podobno mahmoud nie byl taki chetny do jazdy... pan wie... teraz sa 3 dni el fitr i pan mu wyraznie przeszkodzil tym zaproszeniem w swietowanie... jeszcze nie wiemy co mu pan powiedzial i jak, ale mam nadzieje, ze pana nie zabolalo, jak pan rabnal w panskie biurko....
podoba mi sie zawsze, jak przyjaciele spotykaja sie na kawkies, pan wie... tylko to panskie zaproszenie troche drogie... ostatecznie samolot el alu, to nie taksowka jerozolimska, nie? pan wie, co pan chce? a wlasciwie, to pan wie, co pana czeka? nie? nu, administracja nie doniosla panu? bo pan wie.... mahmoud ma jakies wstepne warunki, a mial ich nie miec... wiec jesli mahmoud z tym wyleci, to ja panu glowe daje, ze bibi ma przygotowane nasze wstepne warunki i juz nie zdazycie nawet tej kawy wypic.... oprocz tego, to dzisiaj dal glos rowniez jeden z moich najlepszych przyjaciol, bohaterski haniye, ktory to walczyl odwaznie o wolnosc gazy ze swojego luksusowego schronu, i ktorego glos powiedzial, ze haniye nie zgadza sie na zadne spotkania i kawy, ze nikt, mr. president, nikt, znaczy sie i pan tez nie, nie ma prawa na ustalanie czegokolwiek, na co hamas i haniye sie nie zgadzaja, a haniye sie nie zgadza na ta kawke i na to ciastko, ktore pan chce zaserwowac na tej randce.... to co bedzie? ktos pana goni? pan ciagle ma nadzieje? ile mozna?

pan mnie moze objasniowac, dlaczego pan nie chcial meddle w iranskie strzaly, a sie pan meddle w nasze zalatwianie spraw pokojowych? ja panu juz wyjasniala, ze oni nie chca zadnego pokoju, nie?

mr. president.... ja, czulentowa jeruszalajmska mam dla pana propozycje nie do odrzucenia, jesli pan naprawde, naprawde chce doprowadzic do pokoju na bw.... pan moze zostawi na troche bibi w spokoju, sarele mu poda kawe niegorsza, niz u pana.... a pan moze zaprosi mahmuda i haniye na te kawkies? pan najpierw moze sprobuje zalatwic troche pokoju miedzy fatahem i hamasem? miedzy gazanczykami, a westbankowcami? co pan na to? nie byloby to bardziej efektywne? a jak sie panu uda, to wtedy bibi zaprosi pana na obiad...

tak mi wpadlo do glowy jeszcze cos, mr. president... wie pan, z tym zadaniem do powrotu israela do granic 67 roku... ja panu dam moze cusik do pomyslenia troche, git?
co pan na to, ze israel wroci do granic 67 roku, ale cala reszta tez... znaczy sie west bank do jordanii, a gaza do egiptu.... i wtedy jordania i egipt i israel znajda sie w duzo lepszej sytuacji, niz w czerwcu 1967 roku, bo granice zostaja dokladnie te same, ale israel i egipt i jordania maja dobre, stabilne uklady pokojowe, tak ze zadnej powtorki wojny 6-dniowej nie bedzie i problem "palestynski" bedzie rozwiazany i my wszyscy tutaj bedziemy zyc w zgodzie i milosci na wieki wiekow.... amen...

nuuuuuuuuuu? prawda, ze to niezly pomysl? pan pomysli, i pan zaproponuje ok, mr. president???
twoja na wieki
czulentowa


mr. president???

22.09.09, 11:25

ja tam dzisiaj panu nic nie napisze.... ja poczekam do jutra, albo do pojutrza.... popatrze co pan robi, zrobil lub nie zrobil... ale dzisiaj teraz, 5 minut przed 12, jak to sie mowi, to ja panu podrzuce tutaj artykul takiego jednego polskiego zyda, dziennikarza znanego w israelu.... niech pan mi zrobi tojwe, mr. president i przeczyta co on napisal, git?

Iran's non-elected President Mahmoud Ahmadinejad was scheduled to deliver a speech at the United Nations Tuesday. The speech itself is a colossal scandal. Aside from his sins against Iranian citizens, including the forged elections and murder of opposition protestors, Ahmadinejad constantly voices radical anti-Semitic views of the type considered a grave crime in many states.

He is not only a serial Holocaust denier who refers to the Shoah as a "myth."

The presence of representatives of civilized states during his UN speech – regardless of what exactly he says and what he prefers to avoid – will constitute a major moral outrage.

The period between May 22 and 28, 1940, was critical for World War II in general and for Britain in particular. At that time, the British war cabinet made a historic decision to reject any direct or indirect negotiations with Hitler and fight Nazi Germany to its defeat.

In those years, 1982-1985, Star Wars was no more than a simulation movie and a presentation, but Reagan insisted not to enter negotiations on the issue with the Soviet leadership. In a dramatic press conference, he explained his objection: "The Soviet leadership... openly and publicly declared that the only morality they recognize is what will further their cause, meaning they reserve unto themselves the right to commit any crime, to lie, to cheat, in order to attain that..."

Churchill and Reagan faced decisions that were critical for the future of their states; meanwhile, Obama merely needs to turn his back on Ahmadinejad, the clown from Tehran, and say: I will not talk to you or people like you. When you speak, I leave. Simple, isn't it?

http://www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-3780112,00.html 


mr. president???

22.09.09, 21:18


napewno jestem pana fanka.... ja juz 3 raz do pana pisze w ciagu dwoch dni, mr. president.... ja to nawet nie pisalam tyle listow milosnych w ciagu tak krotkiego czasu, jak jeszcze bylam piekna, mloda i szczupla.... tylko ze, pan mi wybaczy mr. president, tamte moje milosci to mialy wiecej w glowie, niz pan..... ja pana strasznie pardon, ale naprawde...... straszna zenada.....

ja panu pisala juz wczoraj, ze taka przejazdzka el alem to droga historia nie? czego sie pan mnie nie slucha? mogl pan odwolac w ostatniej minucie przeciez.... pan nie wie jak to sie robi? ja by panu powiedziala: michelle glowa boli... sasza zlamala noge.... przeciez by nikt nie sprawdzil... po co to panu bylo? zdjecie we troje przeciez mozna podrobic.... nie wie pan jak? pan sie spyta hizballakow lub hamasnikow, oni w tym mistrze swiatowi...

nu, niech pan sam lekko popatrzy w niedaleka przeszlosc...
najpierw pan pojechal do egiptu... dal pan tam spicz, jakiej nie dal zaden inny amerykanski prezydent.... chociaz tez zaden nie nazywal sie hussajn, raczej abraham, zachary, benjamin..... salaam alejkum i jeszcze pare slow, ktorych nawet ja nie znam.... potem pojechal pan do saudii... nie wyszlo nie? saudia zrobila cifcuf i nie chciala sie zobowiazac do niczego... potem pan zakazal, zwyczajnie mial pan hucpe zakazac nam budowania na terenach zdobytych w west bank... nie bardzo tez wyszlo, nie? bibi sie krecil i myslal i w koncu dal panu drabine, ale pan jakos z niej nie skorzystal.... nie pan i nie ta panska ministerka, co plula na pana w kampanii wyborczej, a potem pan zrobil z niej druga po bogu jak to sie mowi.... hillary wygrazala palcem, ze absoutnie, ze bez zadnego omijania, ze israel musi, musi koniecznie i natychmiast zaprzestac jakiejkolwiek budowy, nawet w jerozolimie, ktora byla, jest i bedzie stolica israela.... nawet tu sie pan nie zatrzymal... nie slyszalam takich bezwzglednych slow w strone arabow, zeby natychmiast i bezwzglednie i absolutnie zaprzestac terroru, wymazac z ich statutu likwidacje israela i uznac moje mocarstwo za panstwo zydowskie...
nu, a teraz to spotkanko... i co wyszlo z tego? nie wie pan? ja panu powiem... pan sie osmieszyl... pan wyszedl na durnia, jak to sie mowi... pan sie wrocil do momentu sprzed paru lat, mr. president... mamy natychmiast usiasc do rozmow.... nu, naprawde... z kim??? bo jak powiedzial hamas, to mahmoud jest tylko do jezdzenia po swiecie i kupowania sobie bucikow za 20 tysiecy dolarow para... on podobno nie jest prezydentem wybranym legalnie... on nie ma, wg hamasu, prawa do rozmow, do podpisywania, do ustepstw... rozumiem, ze on ma prawo do wypicia z panem kawy.... dobra byla przynajmniej? z kardamonem? bo arabowie lubia kawe z kardamonem...

pan, mr. president, uscisnal reke bibi, uscisnal reke mahmouda i sie pan odwrocil, jak oni sobie sciskali reke.... to pan nie widzial pewnie... ale to byl taki uscisk wie pan.... nijaki... ledwo sie spojrzeli na siebie... nawet jakiegos slabego sladu usmiechu tam nie bylo... cusik tak, jak to rabin sciskal reke generalissimo de arafat....

a pan wie, co nasze idf zrobilo w tym czasie, kiedy bibi lecial do pana? zrobilo nad gaza pokaz samolotowy.... coby hamas, hizballah i tez achmadzikcustam zobaczyli... pan tez powinien byl to zobaczyc...

pan rozumie, mr. president... to co dzisiaj bylo, to nawet nie jest poczatek rozpoczecia poczatku... tak to u nas mowia...

ale nie wszystko bylo zle, mr. president.... doceniam gleboko fakt, ze robiac swoja krotka spicz, w ktorej jak zwykle mowil pan przez 4 minuty i nic nie powiedzial, ustawil sie pan miedzy flaga amerykanska i israelska, a nie miedzy amerykanska i "palestynska"... do byl wielki gest, mr. president....

do nastepnego razu... kiedy to achmadzikcustam gada w onzecie???
niech pan nie zapomni mu brawa bic, git?



mr. president???

24.09.09, 20:29


slyszalam pana wczoraj, mr. president.... pan wie.... jak pierwszy raz uslyszalam, ze pan staje do wyborow na prezydenta usa i nazywa sie pan hussajn, to wiedzialam juz wszystko.... nie przeszkadzalo mi to, ze pan mlody i niedoswiadczony.... nie przeszkadzal mi fakt, ze pan "opalony inaczej", jak mowi jedna moja przyjaciolka... ale to imie hussajn przeszkadzalo mi od pierwszej minuty.... pan rozumie, mr. president... muzulmanin pozostaje muzulmaninem, nawet jak do kosciola pojdzie... tak samo, jak zyd pozostaje zydem, nawet jak go ochrzcza.... mam doswiadczenie, mr. president....
muzulmanin wyszedl z pana w kairze..... muzulmanin wyszedl z pana podczas krwawych demonstracji w iranie.... wczoraj wyszedl z pana ultymatywny muzulmanin, mr. president... taki, ktory slabym glosem oglasza, ze iran ma sie dostosowac, terror wlasciwie jest zly, ale budowa domow przez zydow na terenach zdobytych w wojnie nam narzuconej jest nielegalna....

wczoraj pan udwodnil, ze panski senator, joe wilson, wykrzykujac do pana "you lie", mowil prawde.... pan klamie, mr. president.... pan klamie jak jakis hussajn wlasnie.... pan powiedzial:

"No one nation can or should try to dominate another nation."

nu, mr. president... pan prowadzi wojne w dwoch panstwach, ktore nie zaatakowaly panskiego kraju.... terrorysci zrobili w panskim kraju jeden zamach... wprawdzie duzy... wprawdzie w ciagu godziny zginelo tam 3000 niewinnych ludzi.... ale byl to tylko jeden atak... i panski kraj natychmiast wypowiedzial wojne terrorowi na calym swiecie... i nikt nie protestowal.... wrecz odwrotnie... panski kraj natychmiast powolal inne kraje do tej wojny.... i trwa ona juz 8 lat.... i zginelo tam tysiace, dziesiatki tysiecy cywili....

pan wie, mr. president, ze biorac pod uwage moj maly kraiczek, to u nas zginelo nie mniej niewinnych ludzi? ze mielismy duzo wiecej strasznych atakow terrorystycznych? ze nas atakowano przez 8 lat?
i jak pisalam od lat: nikt tak naprawde nie potepil hamasu, jihadu, hisballah, tansim, al aksa i ile ich tam jeszcze jest? zadna organizacja miedzynarodowa?

i co pan zrobil wczoraj? pan powiedzial, ze budowa domow na terenach zdobytych przez nas absolutnie legalnie w wojnie, ktora miala nas zlikwidowac, nie sa legalne? pan nas wpycha w jakies rozmowy pokojowe z terrorystami, ktorzy nie chca uznac mojego panstwa? w ktorych statusie do dzisiaj napisane, ze ich celem jest likwidacja mojego kraju i mojego narodu? i potem ma pan chucpe powiedzie, ze zaden narod nie powinien dominowac drugiego? pan jest klamca i hipokryta,
mr. president....

pan sluchal dzisiaj mojego premiera? onz  i human rights committee sluchalo? ci, ktorzy zostali wczoraj na sali sluchajac iranskiego hitlera tez sluchali?

pan slyszal ta cisze na sali, jak benjamin netanyahu powiedzial: wstydzcie sie???

nie jestem wierzaca, mr. president.... ale jak to sie mowi: bogu dziekuje, ze israel istnieje i ze mam takiego premiera... nie chcialabym dzisiaj, jako zydowka, mieszkac w panskim kraju...

Title: Re: mr. president???
Post by: lipniaczek on December 28, 2016, 09:46:18 PM
...nie tylko nie przestal ale i nigdy nie przestanie... jak Jimi boy Carter...
???
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 09:47:03 PM
mr. president???

09.10.09, 12:17


wow, wow, wow..... dostal pan pokojowego nobla.... cieszy sie pan?
nu, to ja panu gratuluje i mowie mazel tov.... zawsze to przyjemnie, jak sie ktos cieszy, nie?
ja tylko nie bardzo wiem, za co pan go dostal.... znaczy sie podejrzewam, ze za wyciaganie reki... jestem pewna, ze w statusie przyznawania nagrody pokojowej nobla jest punkt, ktory dokladnie okresla wlasnie wyciaganie reki... tez do kogo i ile razy... chociaz nie jestem pewna, czy pan wiecej wyciagal, ta reke znaczy sie, niz np kowalski czy cohen, ktorzy wyciagaja reke do przechodzacego staruszka przez ulice, do dziecka, ktore zgubilo w sklepie mame, czy do pielegniarki w szpitalu...

nie bardzo widze te panskie osiagniecia w sprawie pokoju, mr. president, ale pan wie....pewnie ja nie widze wszystkiego.... ale nie takie wazne.... tylko wie pan, ja to sobie tak mysle.... kazdy, ale to kazdy porzadny, uczciwy czlowiek, ktory ma choc troche wlasnej godnosci.... jakies moralne i etyczne zasady, i nie wazne, czy to prezydent czy nie, nie przyjalby tej nagrody.... wie pan, ja, zwykla czulentowa, wprawdzie jeruszalajmskozydowska, ale czulentowa, nie chcialabym byc wymieniona w historii na tej samej liscie, na ktorej widac arafata.... nie chcialabym przyjac nagrody z instytucji, ktora przyznaje pokojowa nagrode terroryscie....



mr. president???

20.10.09, 12:00


pan cusik mysli od czasu do czasu???
co to znow za nowa historia???
najpierw krzyk o aresztowaniu jakiego panskiego obywatela, co to szpiegowal na rzecz israela, a dzien pozniej okazuje sie, ze to wasze wewnetrze manipulacyjki? podejrzewaliscie goscia? git.... plus dla pana, ze trzyma pan palec na pulsie.... tylko, pan wie.... nie mogl sie ten agent zaprezentowac jako np agent rosyjski? iranski? cokolwiek? tak panu moje mocarstwo przypadkowo do glowy wpadlo jako pierwsze lepsze? podobno cos pan mowil, ze nasza przyjazn jest niepodwazalna.... naprawde? z czyjej strony? pan moze sobie wyobrazic mr. president, ze israel by cos takiego zrobil panu? a jesli juz by nam taki idiotyzm wpadl do glowy, to pan moze sobie wyobrazic, jaki wrzask by pan podniosl?
wpadnie panu do glowy przeprosic nas???

wlasnie slyszalam, ze namawiaja pana do wizyty w israelu.... ja, zwykla czulentowa, ktora niestety nie ma wplywu na polityke mojego kraju cos panu powiem: nie ma na bliskim wschodzie zadnego kraju bardziej lojalnego do panskiego, bardziej przyjacielskiego, bardziej wspolpracujacego z panskim krajem w kazdej, ale to w kazdej dziedzinie... pan sie bawi w prezydenta panskiego kraju juz 9 miesiecy... pan byl juz prawie wszedzie... w europie i na bliskim wschodzie.... tylko do israela panu jakos po drodze nie bylo do dnia dzisiejszego...
niech pan nam nie robil laski, mr. president... niech pan nie przyjezdza.... niech pan pojedzie do gazy, tam pana jeszcze nie bylo..... my przezyjemy panska nieobecnosc i to nawet niezle... przynajmniej jerozolima nie bedzie zakorkowana i bedzie sie mozna poruszac w moim miescie normalnie... bo ten panski przyjazd to beda znow puste slowa zapewniajace na o panskim poparciu i przyjazni, za ktorym bedzie stalo: wracajcie do granic 67 roku.... a potem jeszcze pan doda nastepnego "szpiega israelskiego".... oprocz lewicy israelskiej to nikt tu na pana nie czeka....



mr. president???

24.10.09, 12:25


what's up?

slysze, ze panski chlopiec na posylki, niejaki mitchell, znow ma zawitac w moim mocarstwie... nie szkoda panu pieniedzy na te jego podroze? i jesli nie szkoda, to nie moze pan znalezc mlodszego i przystojnieszego? coby przynajmniej nasze dziewczyny mogly na niego popatrzec z przyjemnoscia???

pan wie, ze panski casey i moj ashkenazy cwicza razem od tygodnia? niezle to wyglada.... mam tylko male pytanko do pana... miedzy panska armia a moja jest zasadnicza roznica: jak moja armia potrzebuje pomocy, wiecej ludzi czy wiecej broni w trakcie wojny, to dostaje to natychmiast i bez zadnych dyskusji.... panska natomiast czeka juz ponad dwa miesiace na odpowiedz... nawet nie na ludzi i bron, tylko na odpowiedz.... pan dlugo mysli cusik, mr president...
musze sprawdzic, czy ashkenazy wyjasnil z panskim generalem ta sprawe, bo w razie czego, to to bedzie nieprzyjemna sytuacja, pan rozumie.....

wracam do panskiego gonca... mozna wiedziec, po co on tym razem przyjezdza? nie, zebym wiedziala po co przyjezdzal te poprzednie razy, ale nicha... moze po prostu lubi israelskie upaly...
ale pan slyszal o tym co sie dzieje, czy znow nie? administracja znow nawala? nu, ma pan szczescie, ze jeruszalajmska czulentowa dba o pana..... wiec tak... do podpisu slubnego miedzy fatahem a hamasem nie dojdzie ani teraz, ani za dwa tygodnie, ani wogole, jak ja znam te sprawy... niech pan to wezmie pod uwage, git? nigdy.... abbas tymczasem sie wzial na dume i oglosil, ze w styczniu, znaczy sie tuz tuz zaraz, odbeda sie wybory... nie, ze sie one maja odbyc w calej autonomii... one sie odbeda tylko i wylacznie w west bank... i tak miedzy panem a mna.... nie jestem tak w 100% pewna, ze sie odbeda.... znaczy sie, ze sie odbeda w styczniu... ale powiedzmy, ze tak... dajmy znow szanse mahmudowi, ostatecznie cuda sie zdarzaja, jak pan wie... moze raz dotrzyma slowa....
moj najlepszy hamasowski przyjaciel, haniye go zwa, natychmiast wrzasnal w pierwszy podstawiony mu mikrofon, ze ten, z ktorym mial sie zaprzyjaznic za dwa tygodnie, mahmud wlasnie, nie ma prawa robic wyborow, te wybory nie beda wazne w gazie i wogole, paszol mahmud k'cziortu.... pan wie co to za slowo? rosyjskie... mowi sie troche inaczej tak naprawde, ale ja z pelnym szacunkiem do pana, wiec troche zlagodzilam.... ale mahmud nie pojdzie, bo on dobrze przygotuje te wybory, jesli oczywiscie sie odbeda.... nie moge sie z panem zalozyc, jakie beda wyniki, bo dokladnie nie wiem, czy 93% wyborcow go wybierze w west bank, czy 89%, ale napewno bedzie to "przygniatajaca" wiekszosc...
wiec co bedzie w lutym? bedziemy mieli palestynska westbankowa autonomie z wielkim przywodca mahmudem i palestynska gazanska autonomie z wielkim i bohaterskim bojownikiem o wolnosc, demokracje i sprawiedliwosc haniye..... nu, i niech pan nie zapomina, ze rowniez israel tutaj sie gdzies peta miedzy mahmudem i haniye....
ma pan jakies plany? nowe plany? czy ciagle dla pana najwazniejsze sa te osiedla w west bank?
czy ja moge cos panu doradzic, mr president? bo tak sobie pomyslalam, ze w panskiej administracji brakuje jednej pozycji: zonglera...
wie pan co to nie? taki co ma 3 pileczki w reku i tak je musi przerzucac, zeby zadna nie upadla... pan potrzebuje takiego koniecznie... po krotkim zastanowieniu to pan potrzebuje takiego zonglera, ktory nauczy pana przerzucac 5 pileczek... musi pan pocwiczyc troche.... bo pan wie... jak jedna panu upadnie, to za nia poleca pozostale cztery i pan zostanie w dosc niezrecznej sytuacji.. a z panem caly panski kraj...
moze pan mnie raz poslucha, mr president???

Title: Re: mr. president???
Post by: lipniaczek on December 28, 2016, 09:51:24 PM
...Kerry przystojniejszy...
:o
Title: Re: mr. president???
Post by: kasiak on December 28, 2016, 10:10:47 PM
Quote from: lipniaczek on December 28, 2016, 09:51:24 PM
...Kerry przystojniejszy...
:o

Lipniaczku, błagam... Ty masz chyba fotoshopa zainstalowanego na stałe w telewizorze. Z której strony ten Kerry jest przystojniejszy od kogokolwiek? Myślę, że wygląda na zewnątrz tak samo, jak wygląda w środku, i niem mam tu na myśli wnętrzności, lecz sferę duchową...  :()
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:12:00 PM
mr president???

2010/11/09


na wiadomosci, ze w jerozolimie buduje sie dalej, dostal pan szalu w indiach.... pan znow skrytykowal ostro israel, ze 'takie decyzje nie pomagaja w rozmowach pokojowych'..... pan mnie moze objasniowac, mr president, o jakich rozmowach pokojowych pan mowi??? o tych co sie zaczely i wlasciwie ich nie bylo??? znow panu przeszkadza wlasnie pare domow w jerozolimie??? nie przeszkadza panu zupelnie, ze mahmoud nie chce uznac israela jako panstwa zydowskiego??? to nie jest wg pana, przeszkoda w tych rozmowach, niech beda nawet pokojowe???
a pan slyszal odpowiedz mojego premiera? tak? nie? slyszal ale nie doslyszal?
to ja panu tutaj napisze jeszcze raz, glosno, zeby pan w koncu zrozumial:

JEROZOLIMA NIE JEST OSIEDLEM !!!!!!!!

w jerozolimie sie buduje od 1967.... i bedzie sie budowac dalej.... i jak juz pana w koncu nie bedzie w bialym domu, to my bedziemy dalej budowac!!!!



mr president???

2010/11/10


nieprzyjemna sytuacja jest, nie? negocjacje raczej sie skonczyly..... ile dawalam im? 3 miesiace, jak dobrze pamietam.... w koncu sierpnia? jak w pysk strzelil 3 miesiace, nie? i cisza... nie tylko ze strony mahmouda.... rowniez i pan i panska administracja od paru dni milcza.... zadnych zadan... zadnego potepienia... przyjdzie to jeszcze wszystko, bo ostatecznie znany na swiecie jest fakt, ze zyd jest zawsze wszystkiemu winny, nie? ale tymczasem cisza...

nie, ze mozemy odetchnac z ulga, o nieeeee... wikileaks wisi nad nami... jutro? pojutrze? za 4 dni? ale spadnie, spadnie na nas... na nas wszystkich... na israel i anglie... na francje i niemcy.... na peru tez...

ale najbardziej to spadnie na pana i panski kraj.... bardzo to ladnie, ze pan nas wszystkich zawiadomil, ze sprawa bedzie 'zenujaca'... to ladne slowo i takie eleganckie... bo zenujace to bedzie napewno, ale bedzie duzo gorzej: to stawia mase, mase ludzi w niebezpieczenstwie zycia doslownie, mr president... pan ma ochraniarzy 24 godziny na dobe.... pan i panska rodzina... co z rodzina x czy y, ktorzy pracuja w mossadzie, wywiadzie angielskim czy niemieckim? w wywiadzie amerykanskim? ci tez beda mieli ochraniarzy 24 godziny na dobe? ich rodziny?

tak tak..... zenujace... zenujace bedzie przeczytac, co to administracja amerykanska mysli o politykach swiata, ktorych nazywa swoimi przyjaciolmi i ktorych ciagle wciaga w jakas awanture wojenna...
jak pan mysli, mr president... co pomysla sobie rodzice zolnierzy angielskich, ktorzy oddali zycie w iraku i w afganistanie, jak przeczytaja np, ze administracja amerykanska uwaza angielskego premiera za glupka? co pomysla francuzi, jak np przeczytaja, ze ich premier uwazany jest za sex maniaka? jak zareaguje swiat arabsko-islamsko-fanatyczny, jak np przeczyta ten swiat, ze administracja usa uwaza ich za mordercow, terrorystow, dyktatorow, klamcow i fanatykow?

najmniej sie obawiam tego, jak amerykanska administracja ocenia israelskich politykow... bo tak mr president: ze klamia, to my juz wiemy od dawna... ze sa uparci, to tez wiemy.... ze niektorzy gotowi sprzedac israel za nic, a inni wlasnie gotowi na krecenie, zeby nic nie oddac, to tez jest znane israelczykom od lat... ze bibi lubi kobiety, to juz za nami... ze lieberman ma cos na sumieniu, ale nie mozna mu udowodnic nic, dawno juz przestalo wiekszosc israelczykow interesowac, a jego popularnosc wzrasta....

ale, mr president.... ciekawi mnie, jak zareaguje israel na odkrycia wikileaks o przekazywaniu tajemnic administracji panskiego kraju... co powiedza i politycy i narod israela na wiadomosci, co wszystko przekazal israel ameryce w sprawie iranu... jak bedziemy my patrzec na naszego jedynego podobno przyjaciela, ktory w zamian za informacje wazne dla usa, oddaje pogarde, lekcewazenie, wtracanie sie w nasze wewnetrzne sprawy, zmuszanie nas do jakiegos pokoju, ktory tak jak to wyglada w tej chwili, znaczy absolutny brak bezpieczenstwa dla mojego kraju i mojego narodu....

ile to by nie bylo zazenowania dla israela i reszty swiata.... dla pana, mr president i dla panskiego kraju to absolutna katastrofa... to, mowiac jezykiem prostym i zrozumialym, pokazanie golej dupy, mr president... bo jak, mr president, jak to moze byc, ze udalo sie komus wykrasc takie informacje i w takiej niesamowitej ilosci???

moj ojciec twierdzil, ze tajemnica to cos, co wie tylko jeden czlowiek... jak wie dwoch, to juz nie ma tajemnicy... teddy kollek, slynny burmistrz jerozolimy, powiedzial podobno, ze jesli ktos chce utrzymac cos w tajemnicy, zdradzi to cos tylko dwom osobom, pod warunkiem, ze jedna z nich nie zyje...

bedzie interesujaco, mr president.... nawet bardzo interesujaco....



mr president???

2010/11/28


pierwsza tura 'negocjacji' zakonczyla sie pelnym fiaskiem, co wiedzial kazdy w israelu, ale nie pan i panska administracja...
teraz widzimy w tyl zwrot tej administracji... juz nie upieracie sie przy zamrozeniu budowy na west bank... teraz chcecie od razu przejsc do ustanowienia granic, statusu jerozolimy, czyli podzialu miasta, bezpieczenstwa kraju i oczywiscie powrot uchodzcow...

dear mr president... jako ze bardzo pana lubie, za to wyciaganie reki i tez zal mi pana, bo assange jednak i postawil pana w bardzo niemilej sytuacji i oslabil usa dodatkowo, bo przeciez pan zaczal z tym oslabianiem, wiec wlasnie dlatego daje panu pod rozwage pare punktow... wprawdzie ja zwykla czulentowa jerozolimska, ale mam ta przewage nad panem, ze tutaj mieszkam, wiec jestem blizej i widze wyrazniej...

- status jerozolimy jest jasny juz od 62 lat, mr president: to stolica zydowskiego panstwa israel i pan powinien wiedziec, ze jak moj rzad nie zgodzil sie na ponowne zamrozenie, to napewno tez nie zgodzi sie na jakis drastyczny podzial tej naszej stolicy... moze tu i tam jakies peryferie miasta, gdzie mieszkaja tylko arabowie... ale tzw. zachodnia jerozolima, stare miasto i otaczajace je dzielnice arabskie pozostana przy israelu...

- przeciez powiedzielismy, ze uchodzcy moga wrocic w dowolnej ilosci do... autonomii lub przyszlego panstwa palestynskiego... to o co panu chodzi, mr president? pan chyba nie jest az tak naiwny, ze ma pan nadzieje, ze zgodzimy sie na ich powrot do israela, nie? moze pare tysiecy.... ale to maksimum... tak ze, niech sie pan nie upiera, bo bedzie jak z tym zamrozeniem....

- taaaaak.... z ustanowieniem granic tez bedzie problem, mr president...
w moim mocarstwie mieszka plus minus 7 milionow ludzi... pan wie, co to znaczy? to znaczy ze mamy conajmniej 3,5 miliona zdan na temat tych przyszlych granic... bedzie panu ciezko zjednoczyc nas...

- nu i pozostalo bezpieczenstwo kraju... tu to juz wogole pan wsiaknie, jesli pan troche nie pomysli.... bo to tak jest, mr president, ze do granic 1967 roku netto nie wrocimy, to chyba panu jasne, nie? bylo jasne egiptowi i jordanii, wiec powinno byc i panu...

nie bede sie rozpisywac na temat braku ciaglosci miedzy gaza a west bank, bo tego nigdy nie bylo, i to podstawa, ktora powinien pan znac...
israel zgodzil sie na 2 panstwa dla dwoch narodow, mr president... i to jest to, co rowniez pan i amerykanskie administracje jakie mielismy do dnia dzisiejszego chca.... tylko farsztejst pan, mr president... pan powinien popatrzec troche dalej, niz ramallah.... tak w kierunku poludniowym...
tam jest cos takiego, co sie zwie gaza... pan zna historie gazy? tak? nie?
nu, to ja panu tak w 3 slowach... tam byl, jest i bedzie syf... pan wie co to? nie? panskie amerykanskie slumsy z narkomanami, bandytami, mordercami, przestepcami mniejszymi czy wiekszymi, to beverly hills w porownaniu z gaza... egipcjanie nie dali sobie tam rady.... generalissimo de arafat rowniez nie, a ten mial metody, mr president... ten mial metody super jak trza bylo.... a abbas nie tylko nie dal sobie rady, ale jeszcze do tego wszystkiego stracil ta gaze i teraz tam nie autonomia, tylko hamas...
3 lata temu hamas przejal gaze, zabijajac ilus tam fatahowcow... hamas nie uznaje wladzy abbasa i nie uznaje autonomii palestynskiej, ktora w tej chwili ograniczyla sie do west bank... wiec to co mamy w tej chwili, mr president, to 3 panstwa dla dwoch narodow... troche skomplikowane? to niech pan przejdzie do wygodnego fotela i troche pomysli...
ale spoko... to jeszcze troche potrwa, ale nie wiecznie... bo pan rozumie... abbas to slaby prezydent... u niego w tej autonomii masa hamasnikow lepiej lub gorzej ukrytych, ale za to wszyscy super uzbrojeni... i teraz tutaj:
zakladamy, tak na 5 minut, ze doszlismy z abbasem do jakiego porozumienia w sprawie granic, jerozolimy i calej reszty... znaczy sie nie tyle z abbasem, co liga arabska, bo abbas leci do nich po pozwolenie w kazdej sprawie...
ustanawiamy granice... a tu hamasniki wpadaja do west bank-nowej palestyny i..... robia ten sam trick co w gazie i nie ma abbasa, nie ma palestyny, nie ma granic, nie ma nic... jest hamas, ktory oglasza, ze wszystko nie jest wazne, co podpisal abbas, ze wlasnie zaczynaja nowa fale terroru, tym razem juz super uzbrojeni przez iran i syrie i wala w nas rakietami... a z west bank, mr president, to pestka walnac w tel aviv... to nie jest jakis moj wymysl, mr president... to tak bedzie... i ja sie pana teraz zapytowuje:
o jakich granicach i o jakim bezpieczenstwa pan tutaj mowi?
bo wie pan.... siedzac w bialym domu, z dziecmi chronionymi przez ilus tam ochraniarzy ze spluwami wokol tych panskich dzieci, to latwo mowic nam, israelczykom, o bezpiecznych granicach... ale my wiemy lepiej...

tak ze mr president... niech pan pomysli troche... juz radzilam to panu pare razy, ale gur niszt mit gur niszt mit farfalach... pan sie uparl... pan mysli, ze pan moze wiecej niz panscy poprzednicy... tak tak... yes I can.... nu, pan nie moze... sam pan widzi: mial pan super plan, termin na podpisanie ukladu pokojowego (to biurko slynne bylo juz wypolerowane?), a tu zobacz pan... ani arabowie ani my nie poszlismy na to... to samo bedzie teraz... ja tylko chce oszczedzic panu nastepnej porazki...

zamiast myslec o budowie, jerozolimie, uchodzcach i co panu jeszcze wpadnie do glowy (panu albo abbasowi), to niech pan zacznie od gazy... jak gaza jest hamasowska, to nic, ale to nic nie wyjdzie z tych rozmow, bezposrednich lub nie bezposrednich... nie ma w takiej sytuacji bezpiecznych granic i israel nigdy, ale to nigdy nie zgodzi sie na terrorystyczne panstwo na jakiejkolwiek swojej granicy...

merry christmas, mr president...
(ladnie sie pan usmiechal, jak pan do drzewko zapalal..   )



mr president

2011/01/19


przypomnialo mi sie:

Secretary : - Mr. President, Condoleeza Rice is here to see you.
George B. : - Good, send her in.
Secretary : - Yessir.

(Hangs up. Condi enters.)

Condoleeza : - Good morning, Mr. President.
George B. : - Oh Condoleeza, nice to see you. What's happening?
Condoleeza : - Well, Mr. President, I have the report here about the new leader in China.
George B. : - Great, Condi. Lay it on me.
Condoleeza : - Mr. President, Hu is the new leader of China.
George B. : - Well, that's what I want to know.
Condoleeza : - But that's what I'm telling you, Mr. President.
George B. : - Well, that's what I'm asking you, Condie. Who is the new leader of China?
Condoleeza : - Yes.
George B. : - I mean the fellow's name.
Condoleeza : - Hu.
George B. : - The guy in China.
Condoleeza : - Hu.
George B. : - The new leader of China.
Condoleeza : - Hu.
George B. : - The Chinaman!
Condoleeza : - Hu is leading China, Mr. President.
George B. : - Whaddya' asking me for?
Condoleeza : - I'm telling you Hu is leading China.
George B. : - Well, I'm asking you, Condie. Who is leading China?
Condoleeza : - That's the man's name.
George B. : - That's who's name?
Condoleeza : - Yes.

(Pause.)

George B. : - Will you or will you not tell me the name of the new leader of China?
Condoleeza : - Yes, sir.
George B. : - Yassir? Yassir Arafat is in China? I thought he was in the Middle East.
Condoleeza : - That's correct.
George B. : - Then who is in China?
Condoleeza : - Yes, sir.
George B. : - Yassir is in China?
Condoleeza : - No, sir.
George B. : - Then who is?
Condoleeza : - Yes, sir.
George B. : - Yassir?
Condoleeza : - No, sir.

(Pause. Crumples paper)

George B. : - Condi, you're starting to piss me off now, and it's not 'cause you're black neither. I need to know the name of the new leader of China. So why don't you get me the Secretary General of the United Nations on the phone.
Condoleeza : - Kofi Annan?
George B. : - No, thanks. And Condi, call me George. Stop with that ebonics crap.
Condoleeza : - You want Kofi?
George B. : - No.
Condoleeza : - You don't want Kofi.
George B. : - No. But now that you mention it, I could use a glass of milk. And then get me the U.N.
Condoleeza : - Yes, sir.
George B. : - Not Yassir! The guy at the United Nations.
Condoleeza : - Kofi?
George B. : - Milk! Will you please make that call?
Condoleeza : - And call who?
George B. : - Well, who is the guy at the U.N?
Condoleeza : - No, Hu is the guy in China.
George B. : - Will you stay out of China?!
Condoleeza : - Yes, sir.
George B. : - And stay out of the Middle East! Just get me the guy at the U.N.
Condoleeza : - Kofi.
George B. : - All right! With cream and two sugars. Now get on the phone.

(Condi picks up the phone.)

Condoleeza : - Hello. Rice, here.
George B. : - Rice? Good idea. And get a couple of egg rolls, too, Condi. Maybe we should send some to the guy in China. And the Middle East. Can you get chinese food in the Middle East? I don't know.



Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:16:00 PM
mr president???

2011/04/27


w koncu raczyles pokazac swoja metryke urodzenia???

http://i2.cdn.turner.com/cnn/2011/images/04/27/t1larg.obama.live.birth.wh.jpg


nie mogl pan wczesniej? przez pana musial dr. terry lakin, lekarz wojskowy, przesiedziec w wiezieniu pol roku? stracil swoja emeryture i wszystkie przywileje wojskowe, bo pan nie raczyl pokazac tego swiadectwa urodzenia w czasie? i pozwolil pan na sad wojskowy i skazanie go???

mam nadzieje, ze dr lakin teraz zaskarzy pana o odszkodowanie... bo zachowal sie pan jak zwyczajna swinia...
nu, ale to u pana na porzadku dziennym, nie?



mr president???

2011/05/19


dawno do pana nie pisalam, mr president.... ale dzisiaj musze... pan wie... czekalam caly dzien z bijacym sercem i zapartym tchem, bez jedzenia i picia... nu yom kippur na calego mr president, na ta panska big speech i...... jakie rozczarowanie, mr president, jakie rozczarowanie...

nu, polecial pan po saudii... pan to przemyslal? jedyny panski prawdziwy sojusznik wsrod panstw arabskich w tym regionie... oficjalnie ofkors trzyma z arabami, ale tak po cichu, pod stolem jak to sie mowi, to przeciez on przyjaciel usa... pan juz zapomnial, jak panski poprzednik poprzednika czy jeszcze troche trzymal tam przez cale miesiace amerykanska armie, coby miala wygodnie i blisko do zaatakowania saddama w 1991? a cala reszta geszeftow i geszefickow, z ktorych usa niezle korzystala? a tu takie cos... oni panu tego nie zapomna... arabowie nic nie zapominaja... allah im tak przykazal... pan powinien o tym widziec, mr president... pan przeciez wychowal sie wg koranu, nie?

cala panska speech do arabow, z malymi poprawkami i paroma extra obietnicami, to po prostu cairo speech number two... pan ciagle wyciaga ta reke, ktora wisi w powietrzu juz dwa lata... pan cusik o demokracji tam... pan tak na serio w to wierzy, czy pan po prostu mowi, zeby cos powiedziec???

ale ta czesc do mojego najlepszego przyjaciela bashira syryjskiego to juz wogole mnie powalila, mr president... pan mu mowi, ze u niego demonstruja peacefully??? really??? niech mi pan bedzie zdrow, jak to jest pokojowe demonstrowanie... to wdzieranie sie przez nasze granice to tez bylo chyba bardzo pokojowe, nie? czy moze, mr president, pan po prostu mowi jak pisza arabowie (i my zydzi tez), czyli z prawa na lewo? w ten sposob zadawala pan swiat piszacy z lewa na prawo i mowi sama prawda swiatu arabskiemu, rozumiejacemu z prawa na lewo... jesli tak, to wszystko w porzadku...
ale powiedziec bashirowi 'albo ustapisz spokojnym demonstracjom albo won', to troche nieuprzejmie, mr president... i tak jakos zadufanie... nie, ze kocham bashira z calego serca, nu naprawde nie... ale jakos syria to nie usa chyba, jak cos rozumiem... pan mysli, ze ma pan prawo mowic tak do przywodcy innego kraju, nawet jak on nie jest specjalnie sympatyczny???
dlaczego nie powie to pan do np chaweza? jego lubie mniej, niz bashira....

nie chce sie za duzo rozpisywac, bo pan malo czasu ma, ale musze jeszcze cusik w sprawie mojego mocarstwa, ktore pan w swojej speech zostawil na sam koniec... tak na deser powiedzmy....
i tu wlasnie moje rozczarowanie... bo co pan wlasciwie powiedzial, co juz dawno nie zostalo powiedziane? i nawet jak tu i tam dodal pan pare nowych, dla pana nowych, zdan, to dlaczego pan nie skonczyl? znow mam siedziec z bijacym sercem i zapartym tchem, bez jedzenia i picia... i to nie jeden dzien, ale najprawdopodobniej pare miesiecy???
pan rozumie, mr president... o tych granicach z 1967 to chyba mowili juz za ery meza panskiej hillary w camp david... arabowie wtedy odrzucili ta propozycje... propozycje baraka, ehuda ehuda, tez odrzucili... teraz nagle chca... nu git... my tez wiemy, tylko... mr president, jakis panski doradca pokazal panu mapy z 1967 roku? zalozmy, ze i mahmoud i bibi chca pana uszczesliwic i zgadzaja sie na granice z 67 roku... pan pomyslal co dalej? bo wie pan... nie ma ciaglosci terytorialnej miedzy gaza a zachodnim brzegiem...
co wtedy? a jak mahmoud bedzie chcial odwiedzic ismaila to co? pan bedzie robil za szofera autobusu kursujacego po ziemi mojego mocarstwa miedzy ramalla a gaza city? nie? to jak sie beda spotykac na kawe i nargile???

pan powiedzial rowniez, ze i fatah i hamas musza uznac moje mocarstwo za panstwo zydowskie... wszyscy slyszeli to panskie "jewish state for jewish people"... bardzo mi to sie spodobalo, ze powiedzial pan to tak glosno i wyraznie... tylko pan nie skonczyl... bo co bedzie, jak oni nie uznaja? co wtedy?

i pan znow, jak ten maz hillary, jak blogoslawionej pamieci rabin i szczesliwy
dzisiaj u allaha arafat, zostawia jerozolime i sprawe uchodzcow "na pozniej"... pan naprawde nie rozumie? pan nic sie nie uczy z bledow panskich poprzednikow? mamy podpisac, oddac, zaklepac caly interes, ktory sie potem rozwali na jerozolimie i uchodzcach??? jeszcze do tego po stwierdzeniu abbasa i nie tylko, ze sprawa uchodzcow to dla nich sprawa kluczowa? ze bez tego nie ma zadnego pokoju? i dlaczego nie wspomnial pan nic o zydowskich uchodzcach z panstw arabskich? przeciez dopiero niedawno powiedzial pan, ze i ich trzeba wziac pod uwage... to co teraz?

ale niech pan nie mysli, ze nie mam co pochwalic... bardzo ladnie, ze pan zaznaczyl, ze przyszle panstwo palestynskie ma byc zdemilitaryzowane... bibi to powiedzial wczesniej, ale dobrze, ze pan sie z nim zgadza....
tylko znow mam male pytanko: a jak zlamia ten punkt w umowie, to co? bo wie pan... ja panu moge od razu zaserwowac przyklad: general de arafat podpisal w oslo punkcik, ktory mu dawal 18 tysiecy sztuk broni, ale ani pol wiecej...
pan wie, ze on juz przy swoim triumfalnym wjezdzie do gazy przemycal w konwoju bron? i potem jeszcze dlugo i wiecej? pan mysli, ze mahmoud i ismail tego nie zrobia? a jak zrobia to co? bedziemy mogli, my zydzi, anulowac ten pokoj? nie? a pan co zrobi? zbombarduje ramalle i gaze, jak pan to teraz robi w libii? tez nie? nu, to w co pan znowu wlazi, mr president, jak pan nie ma pojecia, jak z tego potem wylezc?

a na zakonczenie dam pan zagadke...
pan wie, kto to ahmad tibi? tak? nie? otoz ahmad, arab z israelskim obywatelstwem, byly doradca generalissimo, czlonek israelskiego parlamentu z ramienia israelskiej, arabskiej partii w knesset, ktorego zadaniem jest reprezentowac interesy arabow israelskich, na pytanie dziennikarza, co mysli o panskim zadaniu palestyny zdemilitaryzowanej powiedzial:
nie mam nic przeciwko temu, palestyna bedzie pokojowym panstwem...

zagadka jest taka: czy ahmed reprezentuje arabow israelskich w knesset, czy ahmed reprezentuje arabow palestynskich w knesset?

zaj mir gezunt, mr president and till the next time.... znaczy sie next speech....



mr president???

2011/09/19


dawno do pana nie pisalam.... po prostu doszlam do wniosku, ze jest pan verlorener fall, jak to sie mowi, czyli stracony przypadek, i szkoda mojego czasu.... w kazdym razie nie chcial sie pan sluchac moich porad i jak sam pan widzi, zle pan na tym wyszedl.... nie mowie juz o moim mocarstwie, ktore razem ze mna czeka na panska przeprowadzke z utesknieniem, ale rozumiem, ze coraz wiecej panskich wykiwanych przez pana obywateli, rowniez czeka...

ladna rzecz dzisiaj dostalam.... niech pan sobie pooglada te obrazki i przestanie namawiac wlasnych obywateli do ostatecznego pograzenia sie... nic juz panu nie pomoze....

usdebt.kleptocracy.us/



mr president???

2011/12/16


juz dawno do pana nie pisalam, bo po prostu stwierdzilam, ze szkoda mojego czasu... ale dzisiaj pan mnie rozsmieszyl prawie do lez....

jak pan wyciagal reke, to pan nie myslal o zydach i israelu, nie? przez te 3 lata objechal pan pol swiata, 3/4 bliskiego wschodu, ale dla israela to pan czasu nie mial, czy po prostu za maly kraj, zeby udalo sie panu wyciagnac reke nie wtykajac jej od razu do syrii???

ale widzi pan, jak sie sytuacja odwraca? teraz pan bardzo, bardzo potrzebuje glosu zydowskiego, bo panska sytuacja jest po prostu tragiczna... nagle pan nas zapewnia dzisiaj, ze zadna, ale to zadna amerykanska demokracja nie zrobila dla israela tyle, ile panska i wymienia pan dumnie:
- wspolpraca z israelem nad iron dome...
- pomoc w uratowaniu pracownikow ambasady israelskiej w kairze...
- weto przy probach delegitymizowania israela...

taaaaaaak.... strasznie duzo pan dla nas zrobil...
ale zgadza sie.... wiecej niz jakakolwiek inna administracja lub inny prezydent usa, mianowicie:
- przez 3 lata ignorowal pan stanowisko israela wobec autonomii...
- przez 3 lata zadal pan ustepstw od israela i tylko od israela...
- przez 3 lata zadal pan powrotu israela do granic 67 roku, co oznacza kompletny brak bezpieczenstwa dla mojego kraju i mojego narodu...
- przez 3 lat probowal pan ponizyc mojego premiera...
- przez 1,5 roku probowal pan nas przekonac, ze mamy przeprosic turcje, zeby
ulatwic panu dzialanie na bliskim wschodzie, nie patrzac na to, ze mielismy racje w tej calej awanturze z mavi marmara...
- przez 3 lata ignorowal pan dazenia iranu do zdobycia broni nuklearnej, obiecujac sankcje i nic nie robiac wlasciwie...
- przez 3 lata pozwalal pan wszystkim kolejnym ministrom w panskiej administracji mowic lekcewazaco o israelu i nie zazadal pan od hillary clinton i panetty nawet przeproszenia nas za te idiotyczne oskarzenia w ostatnim tygodniu...

nie pamietam prezydenta usa, ktory by zrobil dla israela tyle zla, ile pan...

mam nadzieje, ze w przyszlym roku w bialym domu bedzie ktos inny... nie wazne kto... kazdy bedzie lepszy, niz pan...



Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:17:45 PM
mr president???

2012/03/04


powiedz mi pan... nie ma pan wstydu za grosz???
co to bylo, to panskie:
"... Israel's security is sacrosanct. It is non-negotiable. That belief has guided my actions as President. The fact is, my Administration's commitment to Israel's security has been unprecedented." ?????

a to zdanko?
When the Goldstone report unfairly singled out Israel for criticism, we challenged it. When Israel was isolated in the aftermath of the flotilla incident, we supported them. really???

ale to bylo najlepsze:
At every crucial juncture _ at every fork in the road _ we have been there for Israel. Every single time.

tak tak... to wyciaganie reki do hamasu i posylanie im jeszcze troche pieniedzy... te naciski na nas i zero na mahmouda... ta ciagle krytyka kazdego metra kwadratowego zbudowanego w judei i samarii... to "cieple" przyjecie netanyahu w bialym domu, bocznym wejsciem...

jestem pewna, ze jutro bedzie glownym wejsciem i z honorami... ostatecznie za pare miesiecy wybory, prawda zaklamany hipokrycie???

nawet moj prezydent powiedzial ci wyraznie, na twoje ble ble ble gadanie wokol, zeby cos powiedziec, zeby nie powiedziec nic...

"We had to fight six wars in six decades. We did not lose one. We never will. We can not afford it. [...] (iran) It must be stopped. And it will be stopped.



mr president???

2012/03/05


te... hussajn o.... zobacz, jak dostajesz od caroline.....

Obama makes the case of an Israeli strike on Iran

In his commentary in Maariv's Friday news supplement, the paper's senior diplomatic commentator Ben Caspit laid out a hypothetical lecture that Obama might give Netanyahu when the two leaders meet alone in the Oval Office this afternoon. In Caspit's scenario, Obama used the one on one to set out the law to the Israeli premier. If you bomb Iran's nuclear installations before the November elections, in my second term Israel will no longer be able to buy spare parts for its weapons systems from the US. So too, Caspit's Obama said, the US will end its support for Israel at the UN Security Council if Israel dares to take it upon itself to prevent Iran from crossing the nuclear threshold before the US elections.

Perhaps Caspit wrote his article after hearing about a meeting between American Jews and Vice President Joe Biden's National Security Advisor Anthony Blinken. According to Commentary's Omri Ceren, Blinken told the assembled Jews that if Israel's supporters discuss Obama's hostile treatment of Israel in the context of the election, they can expect to suffer consequences if Obama is reelected.

It is important to keep Blinken's threats and Caspit's scenario in mind when considering Obama's speech to AIPAC on Sunday morning.

Obama's speech was notable for a number of reasons. First, this was the first speech on an Israel related theme that Obama has given since the 2008 campaign in which he did not pick a fight with Israel. And it is due to the absence of open hostility in his address that Obama's supporters are touting it as a pro-Israel speech.

While he didn't pick a fight with Israel on Sunday, his speech did mark a clear attempt to undermine Israel's strategic position in a fundamental - indeed existential - way. As many commentators have noted in recent weeks, Israel and the US have different red lines for the Iranian nuclear program. These divergent red lines owe to the fact that the US has more options for attacking Iran's nuclear installations than Israel.

From Israel's perspective, Iran's nuclear program will reportedly become unstoppable as soon as the Iranians move a sufficient quantity of enriched uranium and/or centrifuges to the Fordow nuclear installation by Qom. Since Israel reportedly lacks the ability to destroy the facility, Israel's timeline for attacking Iran will likely end within weeks. The US reportedly has the capacity to successfully bomb Fordow and so its timeline for attacking Iran is longer than Israel's.

The reason this is important is because it tells us the true nature of Obama's demand that Israel give more time for sanctions and diplomacy to work. When one recognizes Israel's short timeline for attacking, one realizes that when Obama demands that Israel give several more months for sanctions to work, what he is actually demanding is for Israel to place its survival in his hands. Again, once Iran's nuclear project is immune from an Israeli strike Obama will effectively hold the key to Israel's survival. Israel will be completely at his mercy.

To understand just how dangerous this would be it is worth considering the other issues Obama covered in his speech. Obama's speech essentially boiled down to three assertions, which he argued prove that he is the best friend Israel has ever had and therefore can be trusted to ensure its survival.

First, Obama asserted that military cooperation between Israel and the US has grown to unprecedented levels under his leadership. Second he claimed that his administration has served as Israel's stalwart defender in the UN and generally when it comes to the Palestinian issue. Finally, he argued that he can be trusted to defend Israel from a nuclear armed Iran because of the sanctions that have been imposed on Iran by the US and the international community since he entered office.

The alleged expansion of US-Israel military cooperation under Obama's watch has served as a regular talking point for Obama administration officials. The claim is convenient because it is based on classified information unavailable to the general public. You and I have no way of knowing if it is true.

But what we do know is that under Obama's leadership, senior US military and defense officials have made repeated statements that are openly hostile to Israel. Then defense secretary Robert Gates called Israel "an ungrateful ally." Current Defense Secretary Leon Panetta demanded that Israel "get back to the damned table" with the Palestinians. General Dempsey and his predecessor Michael Mullen have spoken disparagingly of Israel and its military capabilities and so, at a minimum gave comfort to its enemies.

Aside from these rather uncooperative comments, under Obama the US has adopted policies and taken actions that have endangered Israel militarily on all fronts and in fundamental ways. With Obama at the helm the US not only stood back and allowed Hezbollah and Iran to take over Lebanon. The US has continued to supply the Hezbollah-controlled Lebanese military with sophisticated US arms.

Under Obama, the US intervened in Egypt's internal politics to empower the Muslim Brotherhood and overthrow Hosni Mubarak. The transformation of Israel's border with Israel from a peaceful border to a hostile one is the direct consequence of the US-supported overthrow of Mubarak and the US-supported rise of the Muslim Brotherhood and the Salafists. These are indisputable facts. Their military repercussions are enormous and entirely negative.

Then there is Syria. For more than six months, Obama effectively sided with Bashar Assad against his own people who rose up against him. Secretary of State Hillary Clinton called Assad a reformer. Now, as Assad butchers his people by the thousands, the US has still failed to send even humanitarian aid to the Syrian people. Almost unbelievably, Clinton said that Assad would have to agree to any US assistance to the people who seek to overthrow.

There have been reports that the US has warned Jordan, Lebanon, Iraq and Saudi Arabia about the possibility that Assad's ballistic missiles and chemical and biological arsenals may be transferred to terrorists. Such a prospect constitutes a clear and present danger to US national security - as well as Israel's national security. Indeed, the threat of proliferation of WMD is so dangerous that the administration could be expected to take preemptive steps to destroy or commandeer those arsenals. Certainly it could be expected to support an Israeli operation to do so. But according to reports, Obama has sufficed with empty warnings to the Arabs - not Israel - that this could perhaps be a problem.

By failing to act against Assad, the Obama administration is effectively acting as the guardian of Iran's most important regional ally. That is, far from enhancing Israel's military posture, Obama's behavior towards Syria is enhancing Iran's military posture. He is acting in a manner one would expect Iran's ally to behave, not in the manner that one would expect Israel's ally to behave.

As to Iran, while Obama touts the new anti-Iran sanctions that have been imposed since he took office as proof that he can be trusted to take action against Iran, the fact is that Obama has been forced to implement sanctions against his will by the US Congress and Europe. So too, Obama still refuses to implement the sanctions against Iran's Central Bank that Congress passed against his strong objections earlier in the year. As with the case of Syria - and Hezbollah in Lebanon - on the issue of sanctions, Obama's behavior has served to help rather than hinder Iran's pursuit of nuclear capabilities.

Beyond Israel's immediate borders, and beyond Iran, Obama's behavior towards Turkey has had a destructive impact on Israel's military position and strategic posture. Obama has said that Turkey's Islamist, anti-Semitic Prime Minister Recip Erdogan is one of the five foreign leaders he is closest to. He reportedly speaks to Erdogan at least once a week. The Turkish leader is the Middle Eastern leader that Obama trusts the most.

Erdogan gained Obama's trust at the same time that he ended his country's strategic alliance with Israel and began directly funding the Hamas terrorist organization and providing aid and comfort to Hamas by seeking to end Israel's lawful maritime blockade of Gaza's coastline.
What is notable about Obama's relationship with NATO member Turkey is that he has not used his relationship with Erdogan to influence Erdogan's behavior. Instead he has rewarded Erdogan's behavior.

Obama's self-congratulatory statements about US assistance to the development of Israel's missile defense systems ring depressingly hollow for two main reasons. First, the military cooperation agreement between Israel and the US for the development of the Iron Dome anti-mortar and rocket shield was concluded and financed under President George W. Bush due to the peripatetic actions of Senator Mark Kirk. Obama inherited the program. And in his 2012 budget, Obama reduced US funding of the project.

The second reason his statements ring hollow is because his actions as President have increased Israel's need to defend itself from Palestinian mortars and rockets from Gaza/ Obama has empowered the Palestinians to attack Israel at will and pressured Israel to take no offensive steps to reduce the Palestinians' ability to attack them.

This brings us to Obama's statements about his support for Israel at the UN and towards the Palestinians. The fact is that it is Obama's hostile position towards Israel that fuelled the Palestinians' rejection of negotiations with Israel. As Mahmoud Abbas told the Washington Post's Jckson Diehl, Obama's demand for a Jewish building freeze convinced him that he has no reason to hold talks with Israel.

Then there is his "support" for Israel at the UN. The fact is that the Palestinians only sought a UN Security Council resolution condemning Jewish construction in Jerusalem and Judea and Samaria because Obama made them think that he would support it. It was Obama after all who called Israeli settlements "illegitimate," and demanded an abrogation of Jewish building rights outside the armistice lines.

The same is the case with the Palestinian decision to have the UN accept "Palestine" as a member. In his September 2010 address to the UN General Assembly Obama called for the establishment of a Palestinian state within a year. It was his statement that made the Palestinians think the US would back their decision to abandon negotiations with Israel and turn their cause over to the UN.

So in both cases where Obama was compelled to defend Israel at the UN, Obama created the crisis that Israel was them compelled to beg him to defuse. And in both cases, he made Israel pay dearly for his protection.

The fact is that Obama's actions and his words have made clear that Israel cannot trust him, not on Iran and not on anything. The only thing that has been consistent about his Israel policy has been its hostility. As a consequence, the only messages emanating from his administration we can trust are those telling us that if Obama is reelected, he will no longer feel constrained to hide his hatred for Israel.

What these messages make clear is that if our leaders are too weak to stand up to Obama today, we will pay a steep price for their cowardice if he wins the elections in November.
www.carolineglick.com/e/2012/03/obama-ma...erm=Continue+Reading



Title: Re: mr. president???
Post by: kasiak on December 28, 2016, 10:20:36 PM
Dowcip z Bushem i Condoleezą Rice jest rewelacyjny...  ;D
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:20:45 PM
mr president???

2012/03/05


a tu ci daja z twojego wlasnego podworka, hussajn o....

President Obama is Israel's worst frenemy

A friend who recently met with top Israeli officials says the bottom line they will explain to Obama is that there are two things no Israeli government can ever do. First, it cannot allow a mortal enemy to get a weapon of mass destruction or the ability to make one. Second, it cannot entrust its survival to a third party, including the United States.

The policy that flows from those principles is obvious. Israel will attack when it feels Iran is close to getting the bomb. And Israel is more likely to reach that conclusion sooner because it doesn't trust Obama's resolve or time line.

For his part, Obama will have to search someplace else for respect. Israel is too busy trying to survive.



mr president???

2012/08/30


chcialam napisac "mr jeszcze president", ale boje sie zapeszyc...
sluchalam dzisiaj przemowien paula ryan'a i mojej dawnej najlepszej przyjaciolki, madamy deux piece condoleezzy... wyszla z siebie doslownie... swietnie mowila, jak paul tez zreszta, ale cusik mi moj nos mowi, ze ona czeka na swoja dawna pozycje, jesli stanie sie cud i romney wygra...

ale co ja ci ide powiedziec, mr president... nie tylko twoi ziomkowi ci dowalaja teraz... nasz guy bechor rowniez ma ci cos do powiedzenia... podkresilam ci pare zdan, zebys nie przepuscil, mr president...

The Syrian curse

When President Barack Obama took office, when he still had illusions regarding an American alliance with the Muslim and  third worlds, he wanted to make Bashar Assad a key figure in this alliance.

So he tried to improve relations with Assad, almost at any price, and sent an ambassador to Damascus. The White House was willing to ignore evidence of Syrian involvement in the assassination of former Lebanese Prime Minister Rafik Hariri in 2005 and the dire human rights situation in Syria; it was also willing to ignore the aid Damascus was providing to terror groups such as Hezbollah, Hamas and Islamic Jihad; and ignore the ties between Syria's proxies and extremist Iran.

And who was the lobbyist who led the efforts to strengthen US relations with Syria? Who convinced the Obama administration to send the ambassador back to Damascus? Tom Dine, a Jewish American who served as AIPAC's executive director between 1980 and 1993 and was a close friend of the late Yitzhak Rabin. The Syrians and Americans share the same concerns, he said at the time and was hailed by all those American columnists who understand the Middle East so well.

All of this collapsed, of course, with the eruption of the civil war in Syria, which further exposed the Assad regime's murderous ways – for those who needed more proof. The White House never gave any explanation for its erroneous policy and never offered an apology.

Now the Obama administration's pendulum has shifted to the other side. Now Assad is evil and the Sunni rebels must be supported in their fight against him – with surface-to-air missiles for example. But this policy is also foolish and short-sighted.

These rebels are divided amongst themselves. Many of them are already leaning towards militant Islamist groups such as al-Qaeda, and the ethnic cleansing they are committing against the Christian or Alawite minorities is atrocious. Tens of thousands of Christians are being banished from their homes in Homs and Aleppo and no one in the world says a word, because they are being expelled by the "good guys."

The Obama administration has lost nearly all of the US' allies in the Arab Middle East, and Syria was never an ally that should be saved. So why is Obama so keen on getting involved in Syria's affairs? Russian President Putin was right when he said that any foreign intervention only exacerbates the situation in this miserable country.

And what will happen after the "evil" Assad is overthrown? Will the "forces of good" rise to power? Not necessarily. Syria will become the new Afghanistan, with dozens of militias and ethnic forces hostile to one another. Syria will become a major burden on its neighbors and the situation there may lead to regional anarchy. There are no good guys in this story.

Obama's America would be wise to stop seeking new models of intervention in disputes it is not familiar with. Any intervention will only cause more damage. The developments in Syria, and what is likely to happen in Turkey, Lebanon, Iran and other countries – these are processes are forming new entities in the Arab and Muslim Middle East to replace the fake nation states that had been established in the region over the past 100 years. These states did not coincide with the ethnic, religious, tribal or racial divisions in the region, so these processes will occur regardless of whether the US and the West decide to intervene.

Israel's policy of non-involvement is wise. Syria is not an ally of the US or the West, and it won't become one when the Assad era ends. The Obama administration should refrain from investing efforts in this dispute, particularly because this policy does not seem to be serving any US interests, apart from self-righteousness.
www.ynetnews.com/articles/0,7340,L-4274942,00.html

cala twoja polityka bliskiego wschodu, mr president, wali sie na leb na szyje... nie chciales sluchac... doprowadziles do katastrofy... juz egipt chce reaktora atomowego do "celow pokojowych"... bechor sie myli w jednym, w tym artykule, ze straciles prawie wszystkich sojusznikow, majac na mysli israel... ale straciles i nas tez... nasz rzad nie powie tego nigdy glosno, ale straciles zaufanie i naszego rzadu i naszego calego narodu...

zrob nam tojwe, mr president... nam, ameryce i swiatu: ustap dobrowolnie... powiedz, ze jestes ciezko chory, ze michelle ci postawila ultimatum "ja albo prezydentura"... 4 lata twoich rzadow nigdy nie beda zapomniane, zapewniam cie, mr president...



mr president???

2013/03/04


po pierwszej kadencji, w ktorej nie raczyl pan odwiedzic israela, jezdzac po calym swiecie i wyciagajac reke do kazdego arabskiego kraju, ktory pan w tym czasie odwiedzil, zachecajac do obalenia kolejnych dyktatorow panujacych w tych krajach i zachlystywujac sie ze szczescia nad "demokracja", ktora wg pana tam natychmiast zapanowala, postawil pan israel daleko z tylu, pokazujac swiatu, ze ma pan nas w nosie... zdarza sie w najlepszych rodzinach, pan wie? tylko ze w najlepszych rodzinach, jak widza, ze cos nie tak, to staraja sie naprawic sytuacje...

czy pan widzi, co sie dzieje po tych 4 pierwszych latach, mr president? demokracji tymczasem nie ma ani w tunezji, ani w libii, ani w egipcie... demokracji nie ma w zadnym arabskim-muzulmanskim kraju... natomiast odchodzi rzez obywateli w kazdym z tych panstw... malo tego... w jordanii rzezi jeszcze nie ma, ale tam wrze... oj jak tam wrze... postawil pan nawet do dyspozycji krola paru panskich zolnierzy, zeby w razie czego... w libanie wrze rowniez... hizballaki zlamaly juz dawno wymuszona przez pana i onz na nas umowe... siedza uzbrojeni przez iran po zeby, z 70 tysiacami rakiet, na granicy israela "gotowi do dziela"... o syrii mam panu przypomniec? ponad 70 tysiecy zabitych, gwalty i mordy, panstwo sie rozwala, dziesiatki ugrupowan z al qaeda na czele, ktora wg pana zostala juz zdziesiatkowana i stracila na sile... tak tak... z iranem ciagle pan gada, a oni dalej leca w kierunku bomby, ktora jak widac moga miec wczesniej, niz wszyscy przypuszczali... co to oznacza, to pan wie??? w miedzy czasie jeszcze dostalismy rakiety z gazy i tu tez nie pozwolil nam pan znow zakonczyc tej hamasowskiej zabawy w rozejm-rakiety-rozejm-rakiety... nu i nie zapominajmy o naszym najblizszym 'partnerze do pokoju'...

przez 4 lata zadal pan tylko od israela... od autonomii nic... probowalismy przez te 4 lata... mimo nagonki nienawisci do israela ze strony autonomii, mimo ich klamstw, oczernien, oskarzen, israel dalej udzielal pomocy autonomii, dawal im prace (chociaz u nas tez panuje bezrobocie), uslugi, prad za darmo, wode, pomoc lekarska... i mimo to, zadal pan tylko od nas... ustepstw, powrotu do tzw granic 67 roku... kazdy zbudowany dom w jerozolimie wywolywal pana krytyke, coraz to nowe zadania autonomii pomijal pan milczeniem... czyli je pan popieral...

i jak to obiecal pan medwiedowi: 'w nastepnej kadencji bede bardziej flexible'...
wlasnie to zauwazylam, ze pan dotrzymuje slowa, mr president...

pan w koncu sie zdecydowal przyjechac do israela... nasz rzad wychodzi z siebie, zeby pana przyjac jak najbardziej godnie... nie bocznymi drzwiami, jak to pan 'elegancko' zrobil z moim premierem... ale israel rowniez od pierwszej chwili obawial sie tej wizyty... i nie ma znaczenia, jak to panscy urzednicy, wlacznie w ambasadorem usa w israelu, zapewniali nas, ze pan tylko przyjezdza z wielkiej milosci do israela... ze pan chce polozyc koniec w nie najlepszych stosunkach z premierem israela... ze najwyzej bedziecie sobie rozmawiac o iranskim niebezpieczenstwie... my zydzi mamy nosa... my zyjemy w rzeczywistosci, chociaz czasami w glebi serca bardzo czekamy na jakis cud...

i dzisiaj rano nasze obawy sie potwierdzily: podano nam, ze pan tutaj przyjezdza w oczekiwaniu, ze rzad israela da panu dokladny plan wycofania sie z judeii i samarii... taki plan, ktory zapewni panu, mr president, oglosic calemu swiatu w roku 2014, ze dzieki panu doszlo do podpisania ukladu pokojowego miedzy israelem a autonomia...
i nie zapomnial pan zagrozic, ze jesli israel nie da panu dokladnego planu, zacznie pan dzialac na wlasna reke...

mr president... habibi... wprawdzie pan lekko posiwial w ostatnich 4 latach, ale w polaczeniu z panskim czarujacym usmiechem, ta siwizna dodaje panu sex-appeal... tylko, ze byloby dobrze, zeby i przybylo panu troche doswiadczenia, a tu, jak mowili moi przodkowie: gur niszt mit gur niszt mit farfalach... pan ciagle nic, ale to nic nie rozumie z tego, co sie tutaj dzieje... pan ciagle mysli, ze jak pan powie, to wszyscy naokolo przyklaszcza... obawiam sie, ze sie pan znow rozczaruje...

juz nie mowie o tym, ze my moze narod meshugge, ale napewno nie narod chcacy popelnic zbiorowe samobojstwo... u nas nie ma gloryfikacji shachidow i nie jestesmy gotowi takimi zostac... zadajac czegokolwiek od israela, niech pan nie zapomina, ze hamas, ktory pan uznaje za organizacje terrorystyczna, bedzie podpisany w bardziej lub mnie widoczny sposob, pod kazdym ukladem z autonomia, a to jest podwojna pewnosc, ze kazdy podpisany z autonomia uklad bedzie anulowany wczesniej, czy pozniej... przede wszystkim radze sie panu przygotowac na to, co powie autonomia... bo mam swoje obawy, ze i oni odrzuca panskie propozycje...

i jeszcze male pytanko, mr president... nie chce pan pojechac przy okazji pobytu na bliskim wschodzie do egiptu i poprzec panskiego przyjaciela morsi?
przydaloby mu sie... tak mysle... jakby tak pan stanal przed ludem na placu tahrir i zapewnil ich o panskim podziwie dla wprowadzenia demokracji w egipcie i 'osiagnieciach ludu', to by dodalo morsi sily do zmiazdzenia tego ludu i ludowi, do dalszych demonstracji...

odwiedzic syrie panu nie proponuje... przez dym walk duzo pan nie zobaczy z piekna kraju, wiec lepiej niech sie pan 'idle' przypatruje, jak sie tam morduje dzieci i cywilow... w libii gaddafi mordowal wiecej, dlatego pan tam ruszyl z pomoca... assad i 'powstancy' nie tacy straszni, prawda?



Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:24:17 PM
mr president???

2013/03/15


jeszcze pare dni... wiem, ze pan bardzo zajety przygotowaniami, ale moze w samolocie chociaz znajdzie pan pare minut i przeczyta sobie porady, jakie daje naprawde dobry znawca arabow i israela, khaled abu toameh... i pomysli nad tym, zanim zacznie pan od nas czegos zadac...

The Palestinians: Ten Points The U.S. Needs To Consider

It is hard to find one Palestinian who believes that US President Barack Obama's upcoming visit to the region will lead to a breakthrough in the Middle East "peace process."

Palestinian Authority officials in Ramallah said they too are not pinning any hopes on Obama's visit. "The situation is much more complicated than Obama thinks," remarked a top PA official in a briefing ahead of the US president's visit. "We do not believe we will see any changes on the ground."

But as Obama prepares to visit the region, he would do well to take the following facts into consideration:

1. Any agreement reached between Israel and the Palestinian Authority would be rejected by a large number of Palestinians, especially Palestinian refugees who continue to insist on the "right of return" to their former villages inside Israel.

2. A majority of Arabs and Muslims would also reject a peace agreement between Israel and the Palestinian Authority, especially in wake of the "Arab Spring," which has seen the rise of Islamists to power in a number of Arab countries. It is hard to see how the ruling Muslim Brotherhood organization in Egypt, for example, would welcome any peace agreement with the "Zionist entity."

3. Even if a Palestinian state were established in the West Bank, Hamas and other groups would work to take control of it and, with the help of Iran and Al-Qaeda, turn it into a launching pad for attacking Israel and other neighbors. The Palestinian Authority is in power thanks to the presence of the Israel Defense Force in the West Bank. Ironically, ending Israeli "occupation" would also bring an end to Abbas's rule.

4. Most Palestinians do not see the US as an honest broker. Any agreement reached under the auspices of the US Administration would be received with utmost suspicion. Already, many Palestinian activists are waging a campaign on Facebook and Twitter to "prevent Obama from desecrating the land of Palestine." The activists have called for "huge demonstrations" in the West Bank to protest against Obama's visit; they are even preparing shoes to throw at his motorcade.

5. With the exception of Fatah, all Palestinian organizations -- primarily Hamas, Islamic Jihad, the Popular Front for the Liberation of Palestine and the Democratic Front for the Liberation of Palestine -- would automatically reject any peace agreement with Israel for various reasons. Some of these groups want to see Israel wiped off the face of the earth, while others believe that Israel would never accept all their demands, such as a full withdrawal to the pre-1967 lines and the release of all Palestinian prisoners.

6. The Palestinians are divided into two camps not only geographically, but also ideologically. The first is a radical camp that does not want to deliver on any front: it believes that Israel has no right to exist. The second is the less-radical camp, or the "moderates." This second camp is also not able to deliver: it does not have enough control over the Palestinian territories, let alone a mandate from the Palestinians.

7. Abbas is opposed to the idea of reaching an interim agreement with Israel that would lead to the establishment of a temporary Palestinian state on the parts of the West Bank that are controlled by the Palestinian Authority.

8. Even the Palestinian Authority appears to be divided into two camps, one headed by Prime Minister Salam Fayyad and the second led by Abbas. Tensions between the two have been mounting in wake of the resignation of Palestinian Finance Minister Nabil Qassis. While Abbas has rejected the resignation, Fayyad has accepted it, triggering a crisis with the Palestinian Authority president.

9. Many Palestinians, including Abbas and the Palestinian Authority leadership, are opposed to the resumption of peace talks unless Israel releases a significant number of Palestinian prisoners, halts all construction in settlements, as well as east Jerusalem, and accepts the pre-1967 lines as the future borders of a Palestinian state.

10. Palestinian Authority President Mahmoud Abbas does not have a mandate from his people to reach any agreement with Israel: his term in office expired in January 2009.
www.gatestoneinstitute.org/3621/palestinians-obama-visit



mr president....

2013/06/06


wuz iz duz???? samantha power ambasadorka usa w onz??? pan tak na serio?
taaaak, pan na serio...

nu, co ja panu ide powiedziec, mr president: pan mowiac 'we have israel's back' naprawde tak uwazal... nie w sensie, ze pan nas bedzie popieral, tylko w sensie, ze stanal pan za nimi i zostawil nas na pozarcie samancie...

samantha aktywistka, pro-palestynska, mowiaca cos o przekazaniu pomocy usa dla israela wlasnie 'palestynczykom' i o obronie autonomii przez usa przed israelska genocide i wogole obronie...

mr president... my sobie damy rade i bez panskiej pomocy... latwo nie bedzie, o nie... ale damy sobie rade... pana za 3 lata juz nie bedzie, a my ciagle bedziemy tutaj... natomiast z radoscia popieram panska samanthe: niech pan wezmie pod swoje skrzydla autonomie, ze wszystkim... najlepiej, jak pan ja oglosi 53 stanem amerykanskim... bedzie panu latwiej z obrona... a nam zrobi pan ogromna przysluge, zwalniajac z nas z utrzymywania autonomii... o genocide tez mowy nie bedzie, bo zaraz paru israelczykow przeniesie sie do nowego stanu usa i beda szczesliwi: i na ziemi swietej i z amerykanskim obywatelstwem...



shana tova, mr president.... mr president???

2013/09/04


pan wie, ze nigdy nie darzylam pana wielka sympatia... jeszcze zanim pan zostal wybrany po raz pierwszy wiedzialam, ze bedzie pan katastrofa dla usa, israela i calego swiata... pograzyl pan wlasny kraj w niesamowite zadluzenie finansowe... zamiast jednoczyc wlasny narod, wyciagnal pan znow rasizm na swiatlo dzienne... ze nie wspomne obamacare i bezrobocia... rowniez ciagle ukrywanej prawdy o aferze benghazi... zniszczyl pan obraz usa w oczach calego swiata, na ktory to obraz jako najwiekszej demokracji i najsilniejszego panstwa zachodniego pracowaly ciezko generacje amerykanow...

jak to sie mowi, bez ogrodek i dyplomacji, kopal pan w d... swoich sojusznikow, ktorzy musieli przywrocic pana na ziemie, jak brytania, ktora po 3 tygodniach panskich oskarzen w sprawie katastrofy british petrol miala tak dosyc, ze prosto w nos powiedziala panu, zeby pan odstal od nich... trzeba przyznac, ze sie pan natychmiast posluchal...

kopnal pan caly zachodni cywilizowany swiat, zwracajac sie do egiptu i wynoszac pod niebiosa jakies ogromne zaslugi islamu dla usa, tylko ze nie sprecyzowal pan tych zaslug i do dzisiaj nikt nie wie, o czym pan mowil wtedy... ale wszyscy pamietamy dobrze panskie wezwanie do obalenia husni mubaraka, sojusznika panskiego kraju, pomagajac w ten sposob bractwu muzulmanskiemu dojscie do wladzy, co w rezultacie doprowadzilo egipt do dzisiejszego stanu chaosu, rozlewu krwi, niepewnej przyszlosci tego panstwa i niebezpieczenstwa dla calego bliskiego wschodu...

bezczelnie doslownie wzial pan na siebie zabicie bin ladena mowiac 'przyrzeklem zabic bin ladena i zrobilem to'... rzeczywiscie? pan tam byl i pan zabil? miedzy daniem rozkazu, a narazeniem wlasnego zycia wypelnieniem go jest roznica... i nie zapomnimy panskiego bunczucznego stwierdzenia, ze 'al qaeda jest zdziesiatkowana':

https://www.youtube.com/watch?v=GQjztrnJzCM

war in iraq is over??? tam dzisiaj, mr president, ginie wiecej ludzi, niz za czasow tego potwora saddama... tak usa wlazla w ta wojne i tak z niej wyszla... wojna w afganistanie zbliza sie wg pana do konca??? nu nu... pan nie widzi oczywiscie tego, ze tam bedzie drugi irak, nie? ze taliban przejmie tam wladze w momencie, jak ostatni amerykanski zolnierz znajdzie sie w samolocie w drodze powrotnej do usa... oczywiscie, ze pan tego nie widzi...

ale to, co pan teraz robi w zwiazku z wojna w syrii jest nie tylko hipokryzja i glupota, to jest tez dowodem na panskie zaklamanie, 'odwracanie kota ogonem', niesamowitym zadufaniem osobistym i teraz probami wycofania sie z tej awantury, do ktorej popchnal pan nie tylko usa, ale i caly swiat...

przez dwa lata pan, podobno przywodca najwiekszego demokratycznego panstwa na swiecie, przygladal sie, jak tam mordowano cywili, kobiety i dzieci na skale przemyslowa... dwa lata, mr president... dwa dlugie lata... jak dlugo pan czekal z bombardowaniem libii, gdzie wprawdzie rowniez kaddafi mordowal swoj narod, ale nie w takich ilosciach i pan wtedy stwierdzil, ze nie moze sie pan 'stay idle' w obliczu tego mordowania... jak dlugo wlasnie przypatrywal sie pan 'idle' temu mordowaniu? przypomne panu: okolo 2 miesiecy... w lutym 2011 w libii rozpoczely sie rozruchy 'wiosny arabskiej', w marcu nato rozpoczelo tam bombardowac... niby panskie wojska nie braly w tym udzialu, ale usa dostarczalo nato wszelkiej mozliwej informacji, nie? tak tak.. niecale dwa miesiace i kaddafi zostal poslany do allaha... nie, ze tam teraz panuje demokracja a la usa, ale ten dyktator juz nie zabija... w syrii zajelo panu dwa lata, 100 tysiecy zabitych, miliony uchodzcow...

najpierw pan twierdzil, ze uzycie broni chemicznej jest dla pana czerwona linia... to byly panskie slowa, nie?

https://www.youtube.com/watch?v=avQKLRGRhPU

wtedy mowil pan tylko w swoim wlasnym imieniu i tym ameryki... w syrii przekroczono ta czerwona linie... nie bardzo wiadomo kto, ale przekroczono i najprawdopodobniej obie walczace tam strony... zaczal pan zbierac koalicje, ale ta po paru dniach zaczela sie wycofywac... zeby zdobyc poparcie senatu, nagle pan sobie przypomnial, ze tutaj jest tez israel, turcja i jordania... i pan i panski kerry nagle w wielkiej trosce o israel...

dla pana nie ma watpliwosci, ze to assad i tylko assd... pan dazy do obalenia assada, do zmiany wladzy w syrii... jak w egipcie, nie? tylko co pana to obchodzi, kto rzadzi w syrii? bo tam w tej slynnej 'opozycji' to nie tylko naprawde opozycja syryjska... tam al qaeda, jihad islami, bractwo muzulmanskie, al nusra i bog wie ile jeszcze... i po stronie tych tysiace 'wolontariuszy' z europy i z calego swiata... tych pan popiera... zamiast assada bractwo bedzie rzadzic syria... tak to sobie pan wyobraza, nie?

a teraz, dzisiaj, widzac jak rosja posyla coraz wiecej statkow do tego regionu, widzac brak poparcia nie tylko wsrod panstw swiata, ale przede wszystkim u wlasnych obywateli, teraz probuje pan wyjsc jakos 'z twarza'... to juz nie panska czerwona linia, to juz swiata... to juz nie pan stracil wiarygodnosc, tylko swiat traci wiarygodnosc:

bron chemiczna panu przeszkadza, ale nuklearna juz nie?
widzi pan, zydom bron chemiczna sie zle kojarzy... bardzo zle... wrecz tragicznie... ale bron nuklearna kojarzy sie nam chyba jeszcze gorzej... assad zastanowi sie 10 razy, zanim zrzuci na nas bron chemiczna, bo wie dobrze, ze to jego koniec... i nawet jak beda ofiary w zydach (a kiedy tak ich nie bylo?), to to nie doprowadzi do zaglady narodu... zanim zrzuci drugi raz, juz go nie bedzie... natomiast bomba atomowa w rekach iranu zlikwiduje nie tylko cale panstwo israel, ale rowniez te sasiednie... malo tego... moze doprowadzic do wojny swiatowej, do wojny nuklearnej... ale to juz pana nie martwi, nie? bo ostrzegany pan jest od lat i nic, ale to nic pan nie robi oprocz dawania iranowi czasu na dojscie do tej bomby... oczywiscie caly czas twierdzac, ze pan do tego nie dopusci i ze pan bedzie bronil israela do ostatniego swojego tchu... panu, panie prezydencie, nie starczy tego tchu dla israela, jordanii, turcji, libanu i jeszcze troche...

farsztejst pan, mr president... ja nie dyplomata, ja nie posiadam zadnych tajnych informacji, nie jestem strategiem, nawet w wojsku nie bylam... ale na ten moj zdrowy, czulentowy rozum, to pan ma swoja linie... linie islamu radykalnego... pan w odwrotnym kierunku jak ja, narod israela i wiekszosc ciagle nie rozumiejacego swiata cywilizowanego...

dzisiaj zydzi rozpoczynaja nowy rok: 5774... pan rozumie, ze przezylismy jako narod dluzej, niz jakikolwiek inny narod na swiecie... mimo pogromow, przesladowan, mordowania nas, przezylismy i to calkiem niezle, jak ja to widze... swiat przez nas jest troche lepszy... zyje mu sie lepiej i wygodniej... przezyjemy tez i pana... moze troche pobici, moze troche wiecej grobow, lez i bolu, ale w sumie narod zydowski przezyje...

a ja zycze swiatu dzisiaj, zeby udalo sie pana odsunac od wladzy jak najszybciej, przed koncem pana drugiej kadencji... juz teraz, dzisiaj... zanim dojdzie do konfrontacji usa-rosja... zeby ten nowy rok byl naprawde lepszy, niz ten poprzedni... lepszy, spokojniejszy, bezpieczniejszy...

shana tova mr president...
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 28, 2016, 10:26:28 PM
mr president???

2014/10/29


nu wiec teraz mamy 'otwarta wojne' mr president, prawda? nie, ze wykazal sie pan wielkimi zdolnosciami dyplomatycznymi do dzisiaj i teraz nagle cos sie zmienilo w tych zdolnosciach... teraz po prostu przestal sie pan ukrywac za pustymi slowami, ktore nigdy nie mialy pokrycia...

od pierwszej chwili otoczyl sie pan zydami w swojej administracji, takimi jak ben bernanke, dan shapiro, gene sperling i masa dodatkowych nazwisk, chcac w ten sposob, jak ja to widze, udowodnic sobie, swiatu i israelowi, ze 'moj najlepszy przyjaciel to zyd'... a mianowanie rahma emanuela na stanowisko szefa sztabu w bialym domu bylo wyjatkowo sprytne... a moze ja tez poloze karty na stol, mr president i powiem wyjatkowo perfidne, bo nie tylko zyd, ale jeszcze syn israelczyka, bylego czlonka irgunu... to byl ten 'ultymatywny dowod' na to, ze pan nie tylko nie jest antysemita, ale ze interesy israela sa na pierwszym miejscu panskiej polityki zagranicznej... i wielu dalo sie na to nabrac... pech dla pana, ze netanyahu nie dal sie nabrac: milosci miedzy wami nie bylo od pierwszego momentu... przyjac premiera suwerennego, demokratycznego panstwa, sojusznika, przez tylne wejscie panskiej rezydencji pokazalo madrosc mojego premiera, ktory do dnia dzisiejszego milczy o tej niesamowitej obrazie, ponizeniu i panskim szmatlawym charakterze...

wczoraj zdjal pan juz ostatecznie ta maske 'we will always support israel'...

przeczytalam artykul jeffrey'a goldberga, panskiego fana i oczywiscie zyda, zeby znow mozna bylo powiedziec, ze 'jak zyd to mowi, to na pewno tak jest', w ktorym podal nam i calemu swiatu, co mowia 'sfrustrowani pracownicy bialego domu i departamentu stanu' o premierze panstwa israel:

- chickenshit (tchorz)
- krnabrny
- krotkowzroczny
- reakcyjny
- tepy
- agresywny
- napuszony

i juz zupelnie niesamowite: 'aspergery' czyli czlowiek cierpiacy na aspergera...

i to tylko czesc tego, co widzimy w artykule goldberga, ktory oczywiscie oskarza tylko netanyahu:

www.theatlantic.com/international/archiv...icially-here/382031/

gorsza jest zapowiedz, ze usa wycofa swoje poparcie dla israela w onz, ktore blokowalo cala mase potepien israela, a juz nozem w plecy jest zdanie mowiace, ze panska administracja 'juz nie wierzy, ze netanyahu zaatakuje prewencyjnie iranskie instalacje nuklearne, zeby zapobiec stworzeniu iranskiego arsenalu atomowego. jest za pozno na zrobienie czegokolwiek. 2-3 lata temu byla taka mozliwosc. ale nie mogl sie zdecydowac na pociagniecie za spust'... oskarzajac teraz netanyahu o 'tchorzostwo' w sprawie iranu jest krzyczacym wprost klamstwem, bo to pan wlasnie zahamowal netanyahu wywierajac na niego niesamowita presje i obiecujac, rownie klamliwie, ze 'dyplomacja' zalatwi ten problem bez wywolania wojny...'. taaaaaak... wlasnie przeczytalam informacje, ze usa i iran osiagnely 'stan odprezenia'... panska dyplomacja rzeczywiscie 'rozwiazala' problem... i nie, nie jest za pozno... moge miec tylko nadzieje, ze mimo zapewnien mojego rzadu, ze 'wspolpraca strategiczna i wywiadowcza obu panstw jest doskonala' tu i tam nie przekazalismy wam wszystkiego, co wiemy i co planujemy...

rozumiem, ze lizac od lat dupska arabskie zwala pan cala wine za brak procesu pokojowego na israel 'nie zauwazajac' dzialalnosci mahmouda de autonomia i juz napewno nie wymagajac przeprosin za obrazanie i demonstracje przeciwko temu pajacowi kerry the dranstwo, ale potepienia budowy domow w jerozolimie dowodzi, ze to nie netanyahu cierpi na aspergera, ale pan cierpi na ostry zanik pamieci, zwany demencja, wiec pozwole sobie przypomniec panu, jednoczesnie nie rozumiejac, dlaczego moj rzad nie przypomina panu i jen psaki tego zdania przy kazdym potepieniu:

https://www.youtube.com/watch?v=RkxtErunF3Q


reakcja biura premiera israela byla krotka, bez obrazania, ale jasna: 'netanyahu bedzie kontynuowal obrone interesow bezpieczenstwa obywateli israela i historycznego prawa narodu zydowskiego. zaden nacisk tego nie zmieni.'

ile bym nie znalazla punktow do krytykowania mojego premiera, mr president, te slowa nie sa, jak twierdzi panska administracja i nasze lewactwo, chwytem wyborczym netanyahu, bo to mowil zawsze, od poczatku swojej kariery politycznej i w imie tego polykal i bedzie polykal dalej ponizenia i obrazy tak panskiej administracji, pana i calej reszty swiata... i zapewniam pana, mr president, ze nie zazada tez od pana zadnych przeprosin... on nie tam, gdzie pan...

6 lat znosimy panskie obrazy, grozby, naciski, zadania, wymuszania, szantaze, lekcewazenie, narazanie panstwa zydowskiego na ogromne niebezpieczenstwo i delegitymizacje... dobrze, ze w koncu wszystkie karty sa juz na stole... za 2 lata pana juz nie bedzie w bialym domu i przejdzie pan do historii, jako najgorszy prezydent usa, pozostawiajacy za soba doslownie zgliszcza i w polityce wewnetrznej i tej zagranicznej, ktoremu udalo sie zrobic ta obiecana 'change': odebrac usa pozycje wiodaca w swiecie jako najsilniejszemu panstwu... a zydowskie panstwo bedzie istnialo i rozwijalo sie dalej, tego moze byc pan pewien...



mister jeszcze president...

2016/11/09


w ciagu tych dlugich lat twojej prezydentury napisalam do ciebie duzo listow... postanowilam napisac dzisiaj ostatni, powiedzmy pozegnalny list...

zostales wybrany entuzjastycznie przez amerykanow... mlody, przystojny, ten usmiech bialych zebow byl powalajacy... nu i te obietnice, jak ty to zmienisz ameryke, jak wszystkim bedzie dobrze i szczesliwie, jak to zmniejszysz zadluzenie twojego panstwa... nie zapomniales przed wyborami nas, israelczykow... zapewniles nas i swiat, ze jestes naszym najwiekszym przyjacielem, ze you have our back, ze jerozolima jest niepodzielna stolica panstwa israel... 'yes we can' grzmialo w kazdych wiadomosciach na calym swiecie...

jeszcze podczas twojej pierwszej kampanii wyborczej wiedzialam, ze bedziesz nieszczesciem dla usa, dla swiata i dla calego israela... farsztejst mr president... nie dlatego, ze ja taka madra, ale chalercia, ten moj zydowski nos rzadko kiedy mnie myli...

nu i zaczales mi udawadniac ta prawde mojego nosa praktycznie od samego poczatku, i to poszlo w tempie... obamacare, ktora od samego poczatku nie dzialala jak obiecales... zadluzenie usa zwiekszalo sie z dnia na dzien w astronomicznych sumach... coraz wieksze bezrobocie, coraz wiecej amerykanow na kartkach zywnosciowych, coraz wieksza drozyzna...

i na arenie swiatowej tez poszlo szybko... w pol roku po wybraniu ciebie w twojej slynnej juz mowie w kairze, w ktorej opowiedziales arabom, ameryce i calemu swiatu o 'wielkim wkladzie islamu w rozwoj ameryki', tylko zapomniales podac jakies przyklady... dumnie zawiadomiles swiat 'al qaeda is on the run'... poleciales na dyktatorow arabskich chcac jak ostatni idiota zaprowadzic tam demokracje, gdzie nawet tego slowa nie znali i doprowadziles do kompletnego rozwalenia tych panstw... zaczales popierac tych tzw 'powstancow' i praktycznie doprowadziles do pozaru na calym bliskim wschodzie, do wojny domowej w syrii, w ktorej mamy juz ponad pol miliona zabitych i miliony, ktore stracily dach nad glowa... usa stracilo swoja pozycje wiodacego mocarstwa, przestano sie z wami liczyc zupelnie... nawet autonomia palila flagi amerykanskie bezkarnie...

w tym twoim amoku w kierunku muzulmanow oslabiles pozycje israela w swiecie i wzmocniles tzw 'palestynczykow' w ich klamstwach, oczernianiu israela i terrorze w stosunku do zydow israela... i ja ci nie zapomne, jak odmowiles przyslania israelowi czesci zamiennych i broni podczas operacji tzuk eitan...
mnie jest nawet trudno przypisac ci zlikwidowanie bin ladena, bo to marines zrobili, a nie ty...

miales teraz nawet hucpe powiedziec, ze wtedy mowiles 'yes we can', a teraz mozesz powiedziec 'yes we did'... zgadza sie... ty i madama i ten kerry the dranstwo, you did it, you did it all...

zebym nie wiem jak dlugo myslala, nie moge znalezc nawet jednej rzeczy, ktora zrobiles dobrze...

od prawie 100 lat kazdy prezydent usa dostaje w prezencie od narodu wlasna biblioteke... nie masz pojecia, jak cieszy mnie fakt, ze rowniez i ty, hussajn o, dostaniesz swoja biblioteke, w ktorej zlozone beda papiery, dokumenty i inne materialy z twojej prezydentury, ktore pokaza generacjom amerykanow, jak niesamowicie zlym prezydentem byles...

i na zakonczenie, jak to u nas w torze: baruch she-patarnu mi-onsho shelcha – bogu dzieki, ze pozbywamy sie twoich kar...

http://www.barenakedislam.com/wp-content/uploads/2016/03/6352.jpg
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on December 29, 2016, 12:47:20 AM
mr president... niestety na jeszcze cale 3 tygodnie... 


nie myslalam, ze napisze do ciebie jeszcze jeden list, ale doslownie zmusiles mnie... gryzac paznokcie w oczekiwaniu przyjscia na swiat mojej drugiej wnuczki (tak tak, hussajn o, jeszcze jedna zydowka w tym  dlugim, tysiace lat liczacym lancuchu zydowskim), przeczytalam sobie te moje listy do ciebie w ciagu dlugich, za dlugich lat twojego 'panowania'... chcialabym sie z duma poklepac po ramieniu i powiedziec sobie 'mialam racje w kazdym slowie', ale nie moge... nie moge, bo wcale nie jestem dumna z tych moich racji... wolalbym ich nie miec... wolalabym, zeby moj kraj i moj narod nie musial przejsc tego wszystkiego co musial przejsc w ostatnich 8 latach z twojego powodu...

ta uchwala ostatnia w onz, ktora zainicjowales, zorganizowales, przeprowadziles... to to twoje slynne 'i have israel's back'... i ta dzisiejsza przemowa twojego number two, kerry the dranstwo... jesli w tej przemowie bylo 5 zdan, ktore nie byly klamstwem/manipulacja/niedopowiedzeniem/czescia calosci, to dobrze... nie mam watpliwosci, ze znales i zaaprobowales te zalosne proby wytlumaczenia waszego wstrzymania sie w tym glosowaniu... jestem pewna, ze znales, zaaprobowales, a moze nawet dolozyles tu i tam do tych slow wypowiedzianych przez tego rownie nieudacznego sekretarza stanu, jak nieudacznym prezydentem ty byles... prawie spadlam z fotela, jak sie ustosunkowal do terroru 'palestynskiego', nawet jak tylko w tych przyslowiowych 3 slowach... za to przez godzine gadal o osiedlach w judei i samarii... a juz zupelnie, ale to zupelnie zjechal mowiac o wschodniej jerozolimie jako miejscu okupowanym od 67 roku... a do 67 roku to nie byla wg niego jerozolima okupowana, nie?

zapewnial nas i swiat, jak to macie na sercu nasze bezpieczenstwo jednoczesnie gadajac te bzdury o oddaniu wszystkich terenow odzyskanych w wojnie 67 roku... to ma nam zapewnic bezpieczenstwo? terrorystyczne panstwo pare kilometrow od naszego lotniska? kilkanascie kilometrow od glownej kwatery cahalu? ty i kerry the dranstwo wiecie lepiej niz my, co zapewni nam bezpieczenstwo? i zapewniam cie, mir president... 80 tysiecy arabow w strefie c nie zagraza nam jako panstwu zydowskiemu, natomiast terrorystyczne panstwo a la hamas zagraza...

oooo, wlasnie... hamas... nagle wg kerry budowa osiedli w strefie c ma uniemozliwic 'ciaglosc palestynskiego panstwa'... a co z gaza? lecial po tych ukladach oslo, a tam wlasnie nikt nie zadbal o ciaglosc 'panstwa palestynskiego'... miedzy gaza a autonomia nigdy nie bylo ciaglosci terytorialnej i dla arabow, dla usa i dla calego swiata zachlystujacego sie ze szczescia oslowskiego to bylo ok, prawda? teraz ci nagle w judei i samarii przeszkadza ten brak ciaglosci? ty i ten twoj dran mowicie, ze caly swiat jest przeciwko osiedlom? a jutro, jak bysmy oddali ta judee i samarie, to zaczniecie wrzeszczec o braku ciaglosci terytorialnej miedzy autonomia i gaza i zaczniecie zadac oddania negevu???

tak jak onz uchwala jakies rezolucje tylko po to, zeby je potem kompletnie ignorowac, tak samo ty zignorowales swoje oswiadczenie, ze jerozolima jest niepodzielna stolica israela... nagle dla ciebie wschodnia czesc miasta to 'stolica palestynska'... byles prezydentem, ktory klamal bez przerwy... oklamywales twoj narod, oklamywales swiat, oklamywales israel...

i teraz dajesz twoje ostatnie przedstawienie: tuz przed zejsciem ze sceny swiata gonisz z roznymi decyzjami, prawami, podpisujesz, zmieniasz, a przede wszystkim chcesz kopnac nie tylko israel, ale i twojego nastepce... chcesz koniecznie pozostawic po sobie 'spuscizne'... nu, jak ci napisalam juz wczesniej, mr president: cala twoja 'spuscizna' bedzie udokumentowana w tej twojej bibliotece i nie bedzie to chwalebna spuscizna...

nigdy nie miales klasy... od twoich poczatkowych podkreslen w kazdym przemowieniu 'i am the president', przez twoje ostatnie, zadufane i aroganckie nie do opisania 'gdybym stawal do wyborow jeszcze raz, bylbym wybrany' az do osobistej zemsty przeciwko netanyahu... nie masz godnosci za centa... bozia, ta zydowska oczywiscie, poskapila ci i to poskapila duzo...

wieksi niz ty probowali nas zniszczyc w ciagu tysiecy lat i co? ich juz nie ma, tylko na kartach historii, a my zydzi ciagle tutaj... ciagle tworzymy, rozwijamy, dodajemy swiatu osiagniec... i ty za 3 tygodnie zostaniesz historia... a my ciagle bedziemy tutaj... rowniez w judei i samarii i rowniez w calej jerozolimie... od zawsze i na zawsze niepodzielnej stolicy zydow...








Title: Re: mr. president???
Post by: lipniaczek on December 29, 2016, 01:57:11 AM
Quote from: dana on December 28, 2016, 10:26:28 PM
mr president???

2014/10/29

gorsza jest zapowiedz, ze usa wycofa swoje poparcie dla israela w onz, ktore blokowalo cala mase potepien israela

...dotrzymal slowa...
???
Title: Re: mr. president???
Post by: dana on January 20, 2017, 10:08:01 AM
the big day arrived: bye bye mr president...  nawet w ostatnich dniach nie umiales zdobyc sie na troche klasy... popedziles ze zrobieniem idiotyzmu za idiotyzmem, zeby jakos pozostawic po sobie 'legacy'... nie przestawales oczerniac donalda the first... nie przestawales zwalac wine za wszystkie twoje nieudactwa na bliskim wschodzie na israel... watpie, zeby w israelu ktos plakal po tobie, nawet nie lewica... i co za roznica dzisiaj w prasie israelskiej, mr president... pamietam te pierwsze twoje lata... niektorzy u nas nie wiedzieli jak ci wejsc w d... ze szczescia... ta idiotka z drugiego kanalu israelskiej tv, yonit levy, zachlystywala sie z zachwytu nad toba az do mdlosci... podkladales nam i netanyahu pod nogi kamien po kamieniu... co ja mowie, jaki kamien: przepasc po przepasci, a netanyahu odmawial ci zrobic krok naprzod i pograzyc w tych przepasciach caly narod zydowski i jego kraj i za to obrywal od ciebie i od naszej lewicy raz po razie... a dzisiaj? zobacz co sie dzieje:

maariv: 'obama, koniec: odchodzacy prezydent pozostawia po sobie glownie ruine'...

yedioth achronot: 'trump do ziecia: jesli on nie przyniesie pokoju na bliski wschod, nikt tego nie bedzie mogl zrobic'...

israel hayom: 'legenda amerykanska: prezydent trump'

walla news: ''trump do ziecia: jesli on nie przyniesie pokoju na bliski wschod, nikt tego nie bedzie mogl zrobic'...

mako news: 'nowa era: trump bedzie zaprzysiezony dzisiaj wieczorem'...

arutz 7: 'nie ma zamiaru zniknac: obama wlozy kije w kola trumpa'...

jerusalem post: 'czas na przywrocenie stosunkow israelsko-amerykanskich'...

jak juz ci napisalam wczesniej: cala twoja 'spuscizna' to bedzie ta tradycyjna biblioteka...

jak to sie mowi u nas: shalom ve-lo lehitraot – do widzenie i nie do zobaczenia...




Title: Re: mr. president???
Post by: lipniaczek on January 20, 2017, 08:12:09 PM
...rujnowanie mu wyszlo, bombardowania byly ok, taki talent do psucia musi psuc dalej...
???