News:

SMF - Just Installed!

Main Menu

Biurokracja i wybory...

Started by dana, May 12, 2019, 12:24:11 PM

Previous topic - Next topic

dana

troche spozniony reportaz haifskiej, bo wybory juz za nami, ale byly trudnosci ze znalezieniem jakiegos miejsca, gdzie mozna zamieszczac zdjecia, ktore nie znikaja w ciagu paru tygodni... wiec w koncu spadkobierca znalazl, wyprobowalismy, 'naprawilam' zdjecia w poprzednich odcinkach pamietnika i dzisiaj mamy ten spozniony...



Biurokracja i wybory


Aptekarz i ja znamy sie od lat. Ten przystojny i wyksztalcony Arabeusz ma wlosy modnie ulozone w jeden duzy lok. Lok jest koloru blond. Reszta wlosow Arabeusza jest zdecydowanie nie blond. Podaje mu rzeczy, ktore zdjelam z polek a on zaglada do komputera i daje mi dragi, ktore moj lekarz zapisal i poslal donod do apteki. W pewnym momencie moj aptekarz i aptekarz obok niego, wdaja sie w rozmowe. Ja slucham. Rozmawiaja o ogladaniu telewizji, mozliwe nawet ze mowa o meczu pilki noznej. Mowia o kanalach telewizyjnych 11, 12, 13... W tym momencie wlaczylam sie do tej fascynujacej rozmowy i powiedzialam, ze ja ogladam tylko kanal 20 bo jest najlepszy. Aptekarz z lokiem patrzy na mnie zdumiony i oswiadcza: nie myslalem, ze Ty jestes taka! Jaka? pytam sie. No, z prawej strony. A dlaczego tak nie myslales? Nie wygladasz na taka. A jak wyglada osoba z prawej strony mapy politycznej? - wracamy w tej chwili do zaplaty i poprosilam go, zeby mi wszystkie dragi wsadzil do jednej torebki. Arabeusz poprawil mi moj hebrajski. Oooo mowie, to jest Sobotni Hebrajski! Usmiechnal sie, i powiedzial, zebym przyszla spowrotem jak bedzie mniej klientow to pogadamy. W Sobote? Teraz juz mial usmiech od ucha do ucha.

Sondaz telefoniczny - ile mam lat, czy jestem kobieta, mezczyzna czy jedno i drugie, czy jestem zadowolona z zycia (kto, ja??), czy jestem przygotowana na stan pogotowia. Ma sie rozumiec. Nu? Nu mam 18 butelek wody San Benedetto delikatnie gazowanej, 4 radia tranzystorowe, latarki i baterie. Czy wiesz gdzie pojsc w razie gdyby stan pogotowia sie zmienil w pogotowie? Tak. Skad wiesz? Mam aplikacje na Ochrony Zaplecza Ojczyzny. Wiec gdzie pojdziesz? Mam b. dobra sciane, druga strona sciany jest na klatce schodowej. A kanapa przylega do sciany, wiec ja tam poloze sie, z i-padem i z i-phonem i juz po pogotowiu. A kto Ci powiedzial o tej scianie? No jak to, zadzwonilam do centrum pytan i zazalen naszego merostwa i opowiedzialam im, ze mam 20 minut pieszo do najblizszego schronu w ktorym i tak nie chce byc.Poradzili mi siedziec w klatce schodowej, tam gdzie nie ma okienl No, ale my mamy okna od gory budynku az na parter. Wiec w domu i bezpieczniej i, ze tak powiem, wygodniej. Czy mozesz polegac na Twoich sasiadach jezeli chodzi o pomoc? Moge, jak na Zawisze. A na wojsku polegasz? Na wojsku owszem, ale na czlonkach klubu generalow, nie tak bardzo. Moge radosnie dodac, ze nowy szef sztabu coraz bardziej mi sie podoba. A na policji polegasz? Absolutnie NIE. Czy nie boisz sie zyc w obecnych warunkach? Niczego sie nie boje. Nie chciala uwierzyc, wiec jej zawerwowalam: nie zapominaj, ze w moim wieku niespecjalnie mi wazne czy zyje czy nie. No i przyszla nieodzowna odpowiedz: Alez jak to! Zebys tylko zdrowa byla. Zebys osiagnela dlugie zycie!!!  Cos mi sie wydaje, ze sondaz byl na odpowiedzi tak czy nie, ale ona nie polegala na muzgu Starej Staruszki, wiec sie dopytywala detalicznie.

Jak zwykle, przynajmniej raz na tydzien, poszlam do Supersalu. Stoje i patrze sie na wystawe przeroznych miesiwych kawalkow. Jako, ze mam swietny wzrok, mimo, ze niczego nie widze - cos mi tam wygladalo na wieprzowe nozki. Moj blyskotliwy muzg jednakowoz i aczkolwiek, zrozumial, ze to nie dokladnie mozliwe. Kolo mnie stoi jakas postac. Ja patrze sie na te "wieprzowe nozki" (przepraszam wszystkich za wyrazenie). Wyciagam reke, wskazuje na te "W.N." i pytam sie: CO TO JEST??? Czlowiek, ktory stoi kolo mnie mowi: Pulkies. Ooooo - teraz to i juz zaczyna wygladac na pulkies. Moj instruktor od pulkies rozpedzil  sie i wskazuje mi na kazde miesiwe wydarzenie. Opowiada co dany obrazek soba przedstawia, i co autor mial na mysli. Podziekowalam mu z calego serca. To go nie zatrzymalo. Postawil samego siebie przede mna. Starszy czlowiek, z piekna siwa brodka, kipa na glowie. Zaczyna mi o sobie opowiadac. Jego akcent chodzi przed nim, nawet bez GPS.
W pewnym momencie on mi mowi: ja jestem z Sowiet Union (i mieskam na Hadarze). Serio??? Pogratulowalam mu, ze go juz tam nie ma i czlowiek z przystojna siwa brodka milosiernie poszedl sobie dalej. Dla nieftajemniczonych: hajfska dzielnica Hadar to dzielnica, w ktoraj JA, we wlasnej osobie, mieszkam. Jest to dzielnica do ktorej posylaja wszystkich ludzi, ktorzy powinni sie nauczyc jezyka rosyjskiego. Np. aptekarze i sprzedawcy rzodkiewek.
Doszlam do dzialu produktow mlecznych, pomaranczowych i suchych. Niestety nikt sie mnie nie radzi co do porzadnego ukladania dzialow i produktow. Ja sobie spokojnie i bez zaczepiania kogokolwiek, ogladam chumusy (to jest liczba mnoga slowa chumus).  Kolo mnie stoi czlowiek, ktory szuka sokow pomaranczowych ktore sa slodkie a nie kwasne. On rozmawia sam z soba w jezyku Yiddish. W pewnym momencie on sie na mnie patrzy i mowi: to po arabsku. Po arabsku? Ja ta historie znam z dziecinstwa. U nas w domu Yiddish nazywal sie jezykiem francuskim.



Sprawy biurokratyczne nekaly mnie ostatnio:
Po pierwsze (I) dostalam list od kanadianskiego urzedu od rent starczych, dla Starych Staruszkow, ktorzy wyprowadzili sie z Kanady. Zupelnie jak ja. Ten list domagal sie, zebym im dowiodla, ze ja jeszcze zyje. Tam nawet byla rubryka, ze jezeli ja juz nie zyje, to mam powiadomic ludzi, ktorzy sie mna zajmuja, aby powiadomili Service Canada.Troche mi sie w glowie zakrecilo, ale noblesse oblige. Zaczelam wypelniac formularz.  Pierwsza strona byla latwa. Czy jeszcze zyjesz? Tak. Czy jestes samodzielna? A bo co?.  Czy Twoj adres jest ten sam co byl na kopercie? - bo napewno bym list dostala gdyby byl zle zaadresowany. Podaj Twoj numer telefonu - no dobrze juz. Druga strona byla dosc parszywa. Mam podpisac, ze wszystko co wypelnilam zgadza sie z prawda. Ale ktos ma sie patrzec jak ja podpisuje, i ma podpisac, ze sie patrzyli. No i podali dluga liste ludzi, ktorzy sa uwazani za dostatecznie powazanych w spoleczenstwie, i mozna na nich polegac, ze faktycznie beda sie na mnie patrzec zanim podpisza. Lekarz, okulista, bank, aptekarz (slowo honoru). No i w koncu poszlam po ten podpis do apteki, bo bank byl zamkniety, u okulistki akurat bylam, do lekarza nie chce mi sie chodzic. Wiec wchodze do apteki, ktora zmienila nazwe z Superpharm na Be. Podchodze do dzialu lekarstw i prosze o podpis. Ty tu czesto przychodzisz? Co swiatek i piatek odpowiadam. No dobrze, ale ja chce przeczytac. Prosze bardzo. Aptekarka poszla formularz sfotografowac. Ja mowie: patrz jak ja podpisuje, a potem Ty masz podpisac. Ona sie patrzy i robi jakies tam koleczko z kreseczka jako  podpis. Ale Kanadianie nie tacy idioci. Kaza rowniez podac imie i nazwisko w duzych literach. Ja jej mowie. Ona pisze imie. Ja jej mowie: nazwisko tez. To jak bym jej paznokcie wyrywala. Jeszcze wzielam formularz do domu i zadzwonilam do tego kanadianskiego urzedu, zeby mi przetlumaczyli z urzedowego na angielski. Pytam sie ich czy musze podpisac paragraf 6 + 7. Czy jestes samodzielna pyta sie Urzedniczka z Kanady? Tak. Nikt sie Toba nie zajmuje? Jeszcze tego mi brakowalo. No, to te paragrafy Ciebie nie dotycza. A kto sie patrzyl jak podpisywalas? Aptakarka. Swietnie odpowiada Urzedniczka. Tylko jeszcze jedna sprawa: wyslij formularz w kopercie, ktora Ci przeslalismy i koniecznie poczta polecona. Po czym powtorzyla instrukcje 3 razy.



Po drugie (II), juz rok temu zaczelam rokowania z wladzami kanadianskimi, zeby mi pozwolili podarowac spadkobiercy pokoj z kuchnia i z balkonem. Najbardziej na tym wszystkim zarobili adwokaci w Toronto i w Izraelu. Ale, prawie rok po tych wszystkich adwokatach odzywa sie urzednik z Kanadianskiego Ministerstwa od zdzierania skory obywatelom. On sobie zyczy, zeby mu podac jaka jest roznica w cenie miedzy kupnem a darowizna. Podalismy. Nie spodobalo mu sie, bo to dla niego nie dosc forsy, ktora on moze od nas wydobyc. Wlaczylam w sprawe maklerke. Ona podala nowa cene. Wciaz jeszcze mu sie nie spodobalo. Trzeba podac ceny trzech (3-ech) pokoi z kuchnia i balkonem, ktore byly sprzedane w ostatnim roku. Maklerka mi przeslala. Teraz trzeba przefaksowac, czyli lefakses (to po hebrajsku). U mnie w domu zauwazylam, ze jest straszny balagan ze sznurkami od wszystkich elektronicznych dynksow. Wiec wszystko ostroznie ale z determinacja powyciagalam i wsadzilam spowrotem i sznurki wisza bez poplatania. Probuje przefaksowac do Jasnie Pana Urzednika. Nie dziala. Doszlam do wniosku, ze moze moj kwantum technikier nie podlaczyl mi faksu do faksowania. No, ale tu jest zeszly piatek, a ja nie chce czekac. Wiec poszlam do zegarmistrza, i poprosilam,zeby mi przestawil czas. Szybko sie zwinal, zmienil czas i tu i w Kanadzie. Czy masz faks? pytam sie. Mam, ale sie zepsul. Idz na poczte, tam napewno maja.
Poszlam na poczte, gdzie wyslalam list dp biurokratow w Kanadzia poczta polecona. Macie faks? pytam sie.Tak. Czy faksujecie rowniez poza granice naszego kraju? Tak. No i ona probuje 6 razy i nic z tego. Idz naprzeciwko, tam jest sklep z komputerami oni maja faks. Ide.. Zadaje te same pytania, i dostaje ta sama odpowiedz. Nie jestesmy podlaczeni na poza graniczne kraje. Ale, mowi czlowiek, idz tam, po drugiej stronie ulicy na rogu jest Dudzik. Dudzik??? Tak. Zrozumialam, ze chodzi o Dudu, znanego na calym Hadarze z tego, ze on wszystko ma. Poszlam, Dudu, aka Dudzik byl. On zawsze mowi do mnie Giweret. Wiec zadaje pytanie i mowia mi tak, mozesz wyslac za granice. Ja podaje numer, panienka wsadza do faksera i naciska guzik. Teraz trzeba czekac. W miedzyczasie do sklepu wchodza ludzie, ze sklepu wychodza ludzie, itd. Podchodzi jakis mlody czlowiek i kupuje kilka rzeczy, prosi o rachunek. Panienka sie go pyta jak on sie nazywa: Yeshu odpowiada mlody czlowiek. Nazwisko? Nie mam, tylko Yeshu. Serio?!?!???? Serio odpowiada usmiechniety Yeshu. I wyszedl. Sekretarka Dudu idzie sprawdzic moj faks i mi podaje. Przeszedl?? Tak, widzisz tu pisze OK i mowi: Chwala Bogu. Ja odpowiadm, to dlatego, ze Yeshu nas odwiedzil. Wracam do domu zadowolona acz zmeczona. Dzwonie do Ottawy i opowiadam Wyskokiem Urzadnikowi, ze poslalam. I czy juz zakonczylismy sprawe, tylko czekac na sume podatkowa? Tak. Jeszcze tego samego dnia dostajemy email od adwokata, ze mamy zaplacic dziesiatki tysiecy dolarow, i wtedy dostaniemy Certyfikat Zgodnosci z Prawem. Ja znowu dzwonie do Ottawy i pytam sie go co mam zrobic z tym certyfikatem, jak juz go w koncu dostane? Zlozysz rozliczenie podatkowe i dostaniesz spowrotem pieniedziory. Nie chcial powiedziec ile.
Teraz musze troche odetchnac  od tych biurokracji, ktore mnie w koncu zanudzaja az do bolu.

Wlaczam wiadomosci, ktore nigdy nie nudza, natomiast niezawodnie podnosza cisnienie. Radio mowi: A teraz wiadomosci z kanalu 11, godzina teraz 16-ta. Powiadamiamy, ze wszystko bedzie dobrze. Ja sie patrze na zegarek, u mnie jest godzina 17-ta. Najpierw sie zdenerwowalam na ten kanal 11, ktory nie wie ktora jest godzina. Potem spojrzalam na telefon i juz zrozumialam, ze przez tydzien bede chodzila z nieodpowiednia godzina na moim zegarku. Natychmiast dziekuje Bogu za telefony, ktore sa madrzejsze ode mnie.




tu 3-ech generalow i jeden pajac. Cala czworka bedzie robic za jednego
premiera.


Skandale przed wyborcze sa wprost wspaniale. Codziennie jakies nowe wariacje u obu rywali, czyli Netanyahu vs. Junta Generalow a.k.a. Zig-Zag-Zug-Zig! na czele z BalaGantzem. Niezawodnie coraz to nowsze skandale sa coraz bardziej pikantne - cos jak telenowela. Na dodatek moj telefon mi podaje donosy o rozwoju wydarzen co 5 minut w dobry dzien. A jak juz izraelski skandal odbywa sie w Ameryce - palce lizac. Dzis tez byl wdechowy dzien. Sobota, 30 marca, dzien swietowania Ziemi przez Araberow. 40 tysiecy wyleglo w okolicy granicy z Izraelem. Ukatrupilismy tylko trzech, i Hamas byl b. zadowolony. My tez bylismy zadowoleni bo moze jeszcze dotrzemy do wyborow bez wojny. Po wyborach to juz mozemy wojowac. Ja chyba nie bede miala paznokci jak nadejdzie chwila glosowania, bo z nerwow je wirtualnie ogryzam.Jezeli Junta wygra wybory to bedzie dopiero SKANDAL.



Wczoraj dostalismy fprost fspaniala wiadomosc. Rozowiutki Flaming urwal sie z Safari i spaceruje sobie po autostradzie nr. 4. Okazalo sie pozniej, ze Shulman (imie flaminga, ktory chcial wiecej niz mial) - probowal pojsc do kolezanki, a tu nagle zawial mocny wiatr i go przemiescil na autostrade. Wszyscy izraelscy kierowcy zachowali sie jak bohaterowie filmu o rozowiutkich flamingach. Zatrzymali sie i zadzwonili do Safari. Przyszli, zabrali flaminga i Shulman w koncu zobaczyl sie ze swoja ukochana kolezanka.


Slowniczek wyrazow i wyrazen w jezyku naszych ojcow:

Vitrinar (Weterynarz)
Nairubi
Ediulogia
Kiseologia
Pulosi
Otrecht
Robinud (Robin Hood)
Buls
Parsonali
Tragediali
Moselini
Neto (= NATO)
Imalda Markus
Laksikon
Baruch GALDSZTAJN
Muzmabik (Mozambique)
Viatnam
Mendelblit, Mendelblat (swiatowej slawy izraelski prokurator Mandelblit)
Pargament
Konkorencja
Megolmania
Maglomania
Okraina
Sajkelim (Cycles)
Sluvekia
Etus (Ethos)
Gogenhajm
Domuser (Dumb user)
Bagim (bugs)
Selkum (cellcom)
Metabuli (metabolic)
Malboren (Melbourne)
Ledzhangel (to use jingles)
Prajmeriz (primaries)
Urangutan
Petrozilia
Raponzel


ona jest jak ten mur wokol izraela ktorego gola glowa nie rozbijesz
(forumowicz melord o mnie)

lipniaczek

...ja kazde czytanie zaczynam najpierw od obrazkow, wiec bardzo dziekuje...
8)

Z tej cudoczworcy pajac w najbardziej bojowej pozie... Az cztery wielkie umysly, a jednak zabraklo...
???

Haifska

Lipniaczek, ja Ciebie naucze wspanialego powiedzenia, to tak a propos, ze "a jednak tym czterem cos zabraklo". Odpowiedz na to jest "Baruch ha-Shem", czyli: Niech bedzie blogoslawiony Ktos. Mysmy tu wszyscy paznokcie gryzli, bo kleska byla blisko. Teraz czekamy na rozpad tej wspanialej bialo-niebieskiej partii. 4-ech kierownikow .....

lipniaczek

...no jak Yeshu krazy po kraju, to bedzie git... sama widzialas...
::)

Haifska