News:

SMF - Just Installed!

Main Menu

Archie Bunker Harrison Mountbatten Windsor... :)

Started by dana, May 20, 2019, 12:54:13 PM

Previous topic - Next topic

dana

Archie Bunker Harrison Mountbatten Windsor i inne postaci


Mamy nowego Czarujacego Ksiecia. Nazywa sie Archie Bunker Harrison Mountbatten Windsor, 7-my w linii do tronu. Ale i tak jestesmy jemu winni oddanie i lojalnosc do konca naszych dni a nawet poza te ostatnie dni. Bo ta specyficzna lojalnosc odnosi sie rowniez do wszystkich potomkow nowego Ksiecia. Lipniaczek wie. Osobiscie bardzo sie ta afera wzruszylam. Moze dlatego, ze moj wlasny Prince Charming jest w drodze i jemu tez bede winna totalne oddanie i lojalnosc po wieki wiekow amen.



Oddzial, w ktorym kryje sie gabinet na badanie oczu znajduje sie w centrum handlowym, ktore to centrum stoi sobie naprzeciw jednej z dwoch glownych stacji autobusowych w Haifie. Zaczeli odnawiac ta stacje zanim ja w ogole dokotwiczylam do Haify. Przez te wszystkie lata byl tam nieziemski burdel. Teraz wszystko jest nowiutkie i prawie czysciutkie, ale architekt, ktory zaplanowal ten remont i naczalnik, ktory ten projekt przyjal - sa zdecydowanie chorzy na glufki. Przed remontem moglam wyjsc z autobusu i podreptac sobie na druga strone ulicy i juz. Teraz musisz najpierw jechac dwa pietra w gore ruchomymi schodami, potem musisz zjechac jedno pietro winda, wyjsc z windy i przejsc mostem do centrum. Z tego mostu popatrzylam sobie z tesknota do poprzedniego burdelu na nowy porzadek.



Probuje wydostac z rąk szpitala Assuta wyniki OCT. Dostalam kod i pare dni potem probuje i probuje i probuje. Albo jest zawiadomienie, ze jest awaria, albo mi kaza cos tam zobaczyc, o czym mowy nie ma i nie bedzie. A wpisywac za kazdym razem kod, ktory jest nie tylko mikroskopijny ale tez wydrukowany na papierku koloru jasno szarego, a font kodu jest tylko bardzo lekko ciemniejszy szary - to marzenie scietej glowy. W koncu zadzwonilam (za pomoca telefonu, mimo, ze chcialo mi sie uzyc dzwonu)  i dowiedzialam sie, ze A. szukam za wczesnie, mam poczekac jeszcze tydzien B. wysyla mi haslo sms-em, Chwala Bogu! Zawiadomilam ja, ze na to badanie przychodza tylko i wylacznie ludzie, ktorzy tak wspaniale nie widza. I prosze wziac pod UWAGE!

Probuje zaplacic rachunek za wode. Teraz juz wiem napewno, ze caly swiat jest przeciwko mnie. Najpierw ich nie ma przez caly Pesach - niektorzy ludzie maja lepsze warunki pracy niz ja kiedykolwiek mialam. Moja dusza sie z tym faktem nie moze pogodzic. Po drugie, jak probowalam ten cholerny rachunek zaplacic _po_ swietach - okazalo sie, ze w warsztacie, ktory prowadzi zaplaty za wode, beda przez jeszcze jeden tydzien aktualizowac caly systemik oplat (slowo honoru, I am not making this up). Probowalam obejsc sie bez nich i zaplacic jakiemus robotowi, ktory rozmawia przez telefon. Ale on koniecznie chcial jakis numerek, o ktorym  potem stale mi opowiadal, ze jest pomylkowo nic nie warty. No dobrze, z braku innych mozliwosci odczekalam i w koncu sie dodzwonilam do jakiejs zywej osoby. Ona chce, zebym zaplacila 6.5 grosza wiecej, kara za opozniona oplate. OK!!!! - wez do jasnej cholery nawet cale 7 dodatkowych groszy, wywieszam biala flage.

Taksowkarze w Haifie coprawda roznią sie jeden od drugiego, ale ostatni, ktorego poznalam zawodowo (jego zawod) - potrafil wywolac u mnie zdumienie. Zatrzymalam go w Dzien Szoah, bylam juz spozniona. Taksowkarz jechal w jedna strone, ale jak mnie zobaczyl - zrobil w tyl zwrot i zatrzymal sie przy mnie. Wsiadlam, jak zwykle przy kierowcy i zaczynamy rozmowe wstepna, czyli ile pieniedziorow on sobie zyczy. Nagle z tylu jakis glos, okazalo sie, ze u niego juz byla pasazerka. Im wiecej tym weselej. Nagle dzwoni telefefon (jego) - taksowkarz mowi: uspokoj sie, wez gleboki oddech, napij sie wody, znowu gleboki oddech... To Twoja zona, pytam sie go? Nie, to klientka. Huh??? Tak, tak, ja zajmuje sie psychologia, to nie jedyna klientka, ktorej tak pomagam. Ale specjalizuje sie pomaganiem dzieciom autystycznym. No, juz, dojechalismy do celu i taksowkarz-psycholog pozegnal sie ze mna. Dowiozl mnie ten taksowkarz do Sonieczki. Byla u niej nijaka Kochawa, pomocniczka ze wspanialej agencji zwanej Ubezpieczeniem Narodowym, czyli Bituach Leumi. Wydostac cos od nich to wyzsza szkola biurokracji znanej poniekad b. dobrze Kafce i rowniez mnie. Ale Sonieczka podolala, i teraz przychodzi Kochawa, chodzi z nia na zakupy i inne zajecia. Ja zabralam Sonieczke do restauracji, ktora sie chowa na glownej ulicy miedzy dwoma budynkami. Na slicznym podworku, pod galeziami drzew, dostalysmy b. smaczne salatki.
 
Potforna zima, ktora sie juz skonczyla  (podziekowania z glebi duszy dla wszystkich w to wmieszanych) - ta zima zostawila mnie z plesnia na niektorych scianach i sufitach. Chaimek, ktory mi juz zainstalowal szurki do wywieszania prania, stawil sie u mnie z butelka, ktora byla wypelniona chlorem. Zwialam do sasiadki. Chaimek powiedzial, ze po 15 minutach bede juz mogla wejsc, ale ja wiedzialam lepiej. Po dwoch godzinach otwartych okien i nawet drzwi wejsciowych, w dalszym ciagu chlor sie unosil w moim mieszkaniu. Ale plesni ni widu ni audiu. Dwa dni pozniej Chaimek wrocil i pomalowal mi wszystko. Powiedzial mi, ze chetnie wroci do mnie pomalowac cokolwiek mi sie zechce, bo ja mam FSZYSTKO - czyli: dwie drabiny, jedna krotsza od drugiej, szereg farb, szereg pedzli, papier scierny, pudlo z narzedziami, jednym slowem, naprawde wsio. I dlatego Chaimek moze wpasc do mnie po pracy i malowac co mu lezy na duszy.

Lece do Torontowa pod koniec czerwca (Lipniaczek, jestes zaproszony). Na swiecie panuje odra. Szczegolnie w samolotach. Napisalam do mojego doktorka i poprosilam o szczepionke przeciwko. Giweret Kerzner! mowi doktorek, Ty jestes za stara na ta szczepionke. Serio?, ze niby co, odra sie starych staruszek nie czepia? Nie, mowi moj ukochany doktorek, napewno juz mialas odre. No i co ja moge zrobic? Pamietam swinke, ale odry i ospy nie pamietam. Wiec zamiast szczepionki poprosilam go o skierowanie na odszukanie i znaleznie przeciwciala (to jest prawdziwe polskie slowo, nawet nie starozytne). No i znalezli te przeciwciala, okazuje sie, ze jak wszyscy starzy staruszkowie, ja juz odre mialam. Mazel Tov! Teraz juz tylko wydrukowac wynik tego badania. To juz byla wyzsza szkola jazdy. Teraz  wszedzie "aktualizuja" systemy elektroniczne, ale zawsze na gorzej. Moj Quantum Techniker od komputerow musial przyjsc i wydrukowac mi zaswiadczenie, ze nikogo zarazic nie moge.

W czasie Pesach dzieci nie chodza do szkoly. No i ja, jak wszystkie bapcie w Izraelu, musze sie wywiazac z mojego obowiazku zabawiania wnuczka na jego warunkach. Baraczek wzial mnie do kina, na film pt. Lego Movie 2. Ja, jak zwykle, przynioslam ze soba zatyczki do uszu. Ale decybele od Lego byly ponad mozliwosci moich zatyczek. Jakos przezylam i to, skonstatowalam, ze wiadomo, dlaczego tyle mlodych i starych izraelskich ludzi nie slyszy. Ale dlaczego ja nie moge tak, dlaczego ja musze wszystko slyszec????! - ja sie tylko pytam. Troche pobladzilismy w tym duzym Grand Canyonie. Ale w koncu potrafilismy stamtad wyjsc i wsiasc w autobus, ktory jechal w odwrotna strone. Po malutkiej wycieczce po Haifskich wzgorzach, w koncu dotarlismy spowrotem do domu. Na cale szczescie jest duzo programow telewizyjnych dla dzieci, ktorych to programow ja, ma sie rozumiec, nie znam. Zrobilam dziecku pierozki i salatke, byl b. zadowolony. Nie wiem dlaczego on ostatnio juz nie chce isc na hamburgera po kinie. Musze sie spytac rodzicow. Moze dziecko jest chore?



W moim budynku lokatorzy przemieszczaja sie. Mieszkanie pode mna mialo byc sprzedane, byl szyld, ale nikt nie chcial kupic za wygorowana cene. Lokatorzy nade mna (para z coreczka Sonieczka) wymowili wlascicielce i zaczeli szukac wiekszego mieszkania. Przewodniczaca wszystkich budynkowych problemow, ktora to tymi problemami stale sie ze mna dzieli - postanowila, ze lokatorka z gory powinna sie przeniesc do mieszkania na dole. Wlasciciel tego mieszkania to jedyny parszywy wlasciciel w budynku. Zapowiedzialam sasiadce od problemow, ze bedzie to musiala sama zalatwiac. Ona sie chetnie zgodzila. Niestety donosila mi co 5 minut o rozwoju spraw. W koncu doszlo do porozumienia, Rodzina z gory przeprowadzi sie na dol. Ale tam sa lokatorzy, ktorzy jeszcze mieszkaja i zapowiedzieli, ze wyjda z mieszkania pod koniec maja. Parszywy wlasciciel oznajmia, a przewodniczka od problemow donosi mi bez zadnych problemow z jej strony. Ona sie mnie radzi, ale niekoniecznie moje rady przyjmuje. Ja opowiadam Wam o tym w bardzo delikatny sposob. No i okazuje sie, ze lokator z dolu, nie chce wyjsc pod koniec maja, tylko 10-tego czerwca.

A ja w miedzyczasie oglosilam o wkrotce oprozniajacym sie mieszkaniu. Zglosila sie b. mila para. Dwie pary spotkaly sie w moim mieszkaniu, i wynik byl ten:



Poczestowalam wszystkich smaczna czekolada. Tak sie rozentuzjazmowali ta czekolada, ze byli u mnie przez piec (5) godzin. Nawet sie glodna zrobilam, ale ja czekolady nie jem, wiec musialam grzecznie poczekac az pojda. W miedzyczasie zenska czesc nowej pary opowiada mi o swoim blogu i pokazuje na swoim telefonie. Blog jest o ..... jej wlosach i fryzurze. Troche sie zdziwilam ale Tania twierdzi, ze wiele ludzi reaguje i pisze. Szojn. Para z wlosistym blogiem ma problem. Mieszkaja w mieszkaniu, ktore nalezy bodajze do Sochnutu, albo sochnuto-podobnej agencji. Chca ich stamtad wyrzucic 2-giego czerwca i sie przy tym upieraja. Opowiedzialam o tym przyjacielowi, ktory sie tak wsciekl jak uslyszal, ze chca wyrzucic nowych Olim na bruk, ze zobowiazal sie do zrobienia dzikiej, glosnej i publicznej awantury w sochnucie albo w sochnuto-podpbnej agencji. Sama grozba wystarczyla i nikt nikogo nigdzie nie wyrzuci.
Teraz moj budynek jest zamieszkany tylko i wylacznie przez "Rosjan", za wyjatkiem mnie, jedynej "Polki".  Dobra demografia i swietna okazja do cwiczenia sie w rosyjskim jezyku. Bo prawie nikt nie zna hebrajskiego.

Jak co roku, w Haifie rosyjscy staruszkowie a nawet staruszki, swieca Dzien Pobiedy (znaczy sie zwyciezyli wojne z Hitlerem). No i paraduja w ten dzien na Hadarze gdzie mieszka najwieksza ilosc "Rosjan" w Izraelu. Na Hadarze zawsze sa najlepsze zabawy.



Jak by  ordery i choragwie nie byly dostatecznie zajmujace, napadla na nas Eurowizja, natychmiast nazwana przez Izraelczykow "Eurobizajon" [bizajon znaczy wstyd i hanba] - muzyka jest prosto z windy a podkreslanie, ze tylko nienormalne normy spoleczne moga byc uznane za wartosciowe - to jak palec w oko dla konserwatywnej wiekszosci mieszkancow Izraela. No i ten europejski festiwal obejmuje nie tylko Europe ale rowniez Ameryke, Canade, Australie, Izrael, Azerbaijan, Taiwan i (niestety) Islandia. Moze dlatego, ze odbyl sie w panstwie Tel Aviv. Ale ja sie nie znam ani na muzyce z windy, ani na geografii. Wiec ja sie absolutnie nie wtracam, tylko sie z boku przygladam tym fanaberiom.



Danka Agencja Prasowa doniosla.


Slowniczek slow hebrajskich:

Aberkrumbi (Abercrombie [and Fitch])
Apukalicja (apokalipsa)

Bajfa (by far)
Bolderim (boulders)

Fajworitim

Korason (croissant)

Lehafrik (to freak out)

Meladnuv (znowu Mladenov)
Mingelink (migling)

New York Tajmes

Plotokracja (ta Plutokracja cos za duzo plotkuje)

Scenariumim
Spotnik

Triki

Zunder Komando


ona jest jak ten mur wokol izraela ktorego gola glowa nie rozbijesz
(forumowicz melord o mnie)